Tytułu broni Skra Bełchatów, która straciła wprawdzie znakomitego serbskiego środkowego Srećko Lisinaca, ale zyskała 21-letniego Jakuba Kochanowskiego, rewelację ubiegłego sezonu i mistrzostw świata. Wrócił przyjmujący Artur Szalpuk, kolejne objawienie MŚ, i zastąpił Bartosza Bednorza, który wybrał włoską Serie A. To właśnie Szalpuk zrobił ostatnio największe postępy. Skra ma też wciąż niezastąpionego Mariusza Wlazłego.
Wicemistrzowie, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, choć w nieco zmienionym składzie, marzą o powrocie na tron. Nie ma już Rafała Buszka, mistrza świata z roku 2014, który wrócił do Resovii, a zastąpił go aktualny mistrz Aleksander Śliwka, który właśnie Rzeszów opuścił. Śliwka w pierwszej kolejce został wybrany MVP meczu z Będzinem, który obrońcy tytułu wygrali 3:1.
ZAKSA ma nowego atakującego Łukasza Kaczmarka, który wcześniej występował w Lubinie. To z niego nieoczekiwanie zrezygnował przed MŚ Vital Heynen, ale zwycięzców się nie sądzi. Teraz Kaczmarek będzie musiał przekonać Belga, że zasługuje na jeszcze jedną szansę. I możliwe, że przekona, bo to utalentowany i wciąż bardzo młody atakujący. ZAKSA ma też mistrzów świata, Mateusza Bieńka i najlepszego libero MŚ Pawła Zatorskiego.
Na tych dwóch zespołach nie kończy się jednak lista aspirujących do tytułu. Nie wszyscy mówią o tym głośno, ale wystarczy spojrzeć na składy, by nie mieć wątpliwości, jakie kto ma ambicje. W aż siedmiu drużynach grają aktualni mistrzowie świata. Ze złotego polskiego zespołu w PlusLidze nie ma tylko kapitana Michała Kubiaka, który występuje w lidze japońskiej.
Królem przedsezonowego polowania nazwano Stocznię Szczecin i nie ma w tym przesady. Siedmiu obcokrajowców, a w tym gronie Bułgar Matej Kazijski, robi wrażenie. Ale po mistrzostwach świata najgorętsze nazwisko to Bartosz Kurek. Polski atakujący mistrzostwa zaczął bez fajerwerków, a kończył jak kosmita, w najważniejszych meczach był bezbłędny.