Do Chicago, gdzie w dniach 10–14 lipca odbędzie się Final Six tych rozgrywek, poleci pięć zespołów. Szóstym będą gospodarze, siatkarze USA, którzy na razie zajmują w tabeli siódme miejsce, mając podobnie jak ósma Kanada tylko o jedno zwycięstwo mniej od Polaków.
Liga Narodów w fazie interkontynentalnej to jeden wielki poligon, stąd zaskakujące wyniki i nie zawsze najlepsza forma potentatów, którzy często grają w niespodziewanych składach.
Tak było też w ubiegłym roku przed mistrzostwami świata. Manewry na poligonie były ciekawe, a Vital Heynen, trener naszych siatkarzy, cierpliwie szukał tych, którzy wygrali mu później mistrzowski turniej we Włoszech.
– Tym razem też nikt nie wie, co wymyśli Heynen, ale po tym, czego dokonał w ubiegłym roku, zasłużył na zaufanie. Do końca będzie szukał pierwszego atakującego, bo na wracającego po kontuzji Bartosza Kurka na razie nie może liczyć. Nie wykluczam zaskakujących rozwiązań, gdy przyjdzie grać kwalifikacje do igrzysk – mówi „Rzeczpospolitej" Ryszard Bosek, mistrz olimpijski i mistrz świata w złotej drużynie Jerzego Huberta Wagnera.
Na razie liderem Ligi Narodów jest Brazylia, która wyprzedza Iran, Francję i Rosję. Nasi siatkarze są na szóstym miejscu, za Włochami, z taką samą liczbą zwycięstw. Oba zespoły wygrały po osiem spotkań i przegrały po cztery. Więcej punktów mają jednak Włosi (25–21), ale o miejscu w tabeli i awansie do Final Six decydują zwycięstwa. Dlatego w Lipsku nasi siatkarze muszą wygrywać. Najpierw z Japonią (10. miejsce w tabeli) , później z Niemcami (14.) i na koniec z Portugalią (15.).