Polacy byli faworytami piątkowego meczu - pisze Onet. Mistrzowie świata przed spotkaniem wygrali osiem meczów, a cztery przegrali i zajmowali szóste miejsce w Lidze Narodów. Japończycy do spotkania z Polakami wygrali pięć spotkań, a siedem przegrali.
W pierwszej partii Japończycy zaskakiwali naszych siatkarzy precyzyjnymi kiwkami. Biało-Czerwoni mieli problemy z odbiorem, szczególnie w końcówce seta. Od stanu 17:17 zespół z Azji zdobył trzy punkty z rzędu. Doszło do tego, że Japończycy mieli cztery piłki setowe. Partię udało się skończyć przy trzeciej próbie, a rywalom pomógł błąd Aleksandra Śliwki.
W drugim secie Japończycy szybko odskoczyli na trzy punkty. Polacy zdołali dogonić rywali i doprowadzili do stanu 10:10, a następnie do 16:13. Dobrze w grze pod siatką radził sobie Karol Kłos, któremu kilka razy udało się zablokować siatkarzy z Azji. W końcówce Polacy powiększali swoją przewagę i wykorzystali drugą piłkę setową.
Trzecia odsłona była wyrównana. Przy stanie 25:25 trener Vital Heynen poprosił o czas. To pomogło Polakom. Po wznowieniu gry w siatkę zaserwował Yanagida. Następnie Maciej Muzaj i Mateusz Bieniek postawili podwójny blok i Polacy wyszli na prowadzenie.
W czwartym secie znów dobrze dzialał polski blok. Japończycy mieli problem z minięciem go. Mistrzowie świata schodzili na druga przerwę techniczną, prowadząc czterema punktami. Po niej Japończycy dwukrotnie skutecznie zaatakowali i Heynen poprosił o czas, by wybić rywali z rytmu. Za pierwszym razem się nie udało, bo Azjaci doprowadzili do remisu. Wtedy Belg znów poprosił o czas. To podziałało, nasi siatkarze odzyskali koncentrację i pewnie wygrali seta do 20.