– Faza grupowa jest dla biało-czerwonych poligonem doświadczalnym przed decydującymi meczami w play-off. Nie można wykluczyć, że w ćwierćfinale raz jeszcze zmierzą się z Holandią, którą rozbili w Rotterdamie bez straty seta. Gołym okiem widać, że forma Polaków rośnie. Prawdę mówiąc, nie mają słabych punktów, co nastraja optymistycznie przed decydującą fazą mistrzostw. Moim zdaniem grają lepiej od Rosjan, Francuzów i Włochów, którym też bardzo zależy, by 29 września w Paryżu stanąć na podium – ocenia Bosek.
Rywale na łopatkach
Wychodzi więc na to, że dopiero półfinały, rozgrywane w Lublanie i Paryżu, przyniosą rywalizację, jakiej oczekują kibice. Zespoły wymienione przez Boska, a także Serbowie, którzy również mają potencjał na zdobycie medalu, to drużyny światowej klasy i każda z nich może stawić czoło Polakom.
Na razie jednak atmosfera w zespole mistrzów świata jest znakomita, bo nasi siatkarze idą przez ME jak burza. Nikt z dotychczasowych przeciwników nie nawiązał wyrównanej walki z Polakami. W pierwszym meczu próbowali Estończycy, ale gdy wygrali drugiego seta i doprowadzili do remisu 1:1, ich trener, Rumun Gheorghe Cretu, wykonał manewr, który będzie mu się długo śnił po nocach. Wpuścił na boisko drugą szóstkę, gdyż uznał, że i tak nie wygra z Polakami. Zabił tym morale swojej drużyny, która przegrała kolejne mecze i wraca wcześniej do domu, choć stać ją było na awans do play-off.
Naszym siatkarzom taki przedwczesny powrót do domu groził podczas ME w Niemczech w 2003 roku i pamiętnego turnieju w Rosji w 2007 roku. Polacy, którzy rok wcześniej zdobyli w Japonii (2006) wicemistrzostwo świata, przegrywali w Moskwie mecz za meczem i awans do kolejnej rundy ME wywalczyli szczęśliwie dopiero w ostatniej chwili, ale i tak nie odegrali już w turnieju żadnej roli.
Dziś polska męska siatkówka jest w zupełnie innym miejscu. Przyjemnie oglądać, z jaką pewnością i spokojem Polacy kładą na łopatki kolejnych przeciwników.
Najlepsze wrażenie
– Nikt nie ma takiej przewagi nad rywalami jak Polacy. Owszem, Rosjanie, Włosi i Francuzi wygrywają pewnie i wysoko, ale to nasi deklasują przeciwników. Francuzi się napinają, chcą wszystkim pokazać, że u siebie w domu to oni dyktują warunki. Włosi jadą równym, spokojnym tempem. Popełniają mało błędów i z pewnością będą trudnym rywalem. Podobnie jak Rosjanie, ale nie sądzę, że powinniśmy się ich bać. Oczywiście wiem, że gdy turniej wkracza w fazę, iż jeden mecz decyduje o być albo nie być, to wszystko jest możliwe, ale uważam, że do tej pory to Polacy sprawiają w tych mistrzostwach najlepsze wrażenie – kategorycznie stwierdza Bosek.