Reklama

Kierunek Lublana

Polscy siatkarze pokonali bez straty seta Hiszpanię i w poniedziałek (20.00) zagrają o półfinał mistrzostw Europy z Niemcami.

Aktualizacja: 22.09.2019 20:44 Publikacja: 22.09.2019 18:49

Wilfredo León w meczu z Hiszpanią popisał się siedmioma asami serwisowymi

Wilfredo León w meczu z Hiszpanią popisał się siedmioma asami serwisowymi

Foto: EAST NEWS, Piotr Matusewicz

Hala Omnisport w Apeldoorn zapewne będzie wypełniona polskimi kibicami, tak jak w sobotnim meczu z Hiszpanią. To był już szósty występ Polaków na holenderskiej ziemi i szósty zwycięski. Dla naszej drużyny te mistrzostwa tak naprawdę dopiero się rozpoczynają – dotychczasowi rywale nie byli w stanie Polakom zagrozić. Mistrzowie świata przegrali jak dotąd tylko jednego seta, w pierwszym spotkaniu z Estonią.

Wydawało się, że w 1/8 ME Polacy zmierzą się ze Słowacją, ale zwycięstwo Hiszpanii w meczu ostatniej szansy z Niemcami sprawiło, że o awans do ćwierćfinału graliśmy z byłymi mistrzami Europy. Hiszpanie stali na najwyższym stopniu podium w Moskwie w 2007 roku, po zwycięskim finale (3:2) z Rosją. To była wtedy wielka sensacja, a włoski trener Andrea Anastasi (później prowadził reprezentację Polski) został bohaterem narodowym.

Szok podczas hymnu

Dziś to zupełnie inny zespół, bez gwiazd, chociaż Michał Mieszko Gogol twierdzi, że potrafią grać w siatkówkę. – Na początku byli od nas lepsi w ataku. Dobrze też blokowali pięciokrotnie nas zatrzymując w pierwszym secie, ale mieli za mało argumentów, by na dłuższym dystansie toczyć z nami wyrównaną walkę – mówi „Rz" asystent Vitala Heynena.

W kolejnych dwóch setach Hiszpanie nie mieli już wiele do powiedzenia. Wilfredo León postraszył ich serwisem (siedem asów), nad siatką wyrosła wysoka ściana polskiego bloku, a biało-czerwona publiczność też zrobiła swoje. – Hiszpanie przeżyli szok już podczas hymnu. Spoglądali na siebie, nie wierząc, co się dzieje. Trybuny przypominały kipiący wulkan. A my czuliśmy się jak w domu – opowiada Gogol. – Dla Polaków mieszkających tutaj nasze zwycięstwa to powód do dumy, a dla nas dodatkowa motywacja, by grać jeszcze lepiej.

W poniedziałek w Apeldoorn będzie zapewne podobnie. Niemcy są jednak na to gotowi. Wielokrotnie grali z Polakami, wiedzą, czego się spodziewać po naszych kibicach. Kiedy ich prowadził Vital Heynen, stawili polskim siatkarzom twardy opór w półfinale MŚ 2014 w katowickim Spodku. Kilkanaście miesięcy później, w styczniu 2016 r. w Berlinie, byli bliscy wyeliminowania naszej reprezentacji z turnieju olimpijskiego w Rio de Janeiro. Mieli wtedy piłkę meczową, ale ostatecznie przegrali w tie-breaku i odpadli z dalszej walki o igrzyska.

Reklama
Reklama

Zagrać na nosie Heynenowi

Dwa lata temu, podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce, Niemcy cieszyli się ze srebrnego medalu, a my przeżywaliśmy klęskę zespołu, który przegrał baraż o ćwierćfinał ze Słowenią. Pracę stracił wtedy Ferdinando De Giorgi i zastąpił go właśnie Heynen, zdobywając z Polakami drugi w tej dekadzie tytuł mistrzów świata.

Dziś Polska i Niemcy są w innym miejscu, ale to nie znaczy, że naszego najbliższego rywala można lekceważyć. Trener Andrea Gianni to człowiek, który nie lubi przegrywać. Jako zawodnik prowadził Italię do największych zwycięstw, a jako szkoleniowiec Słowenii ograł Polaków w Sofii podczas ME w 2015 r. Dwa lata później cieszył się już z Niemcami ze srebra.

– Niemcy zrobią wszystko, by zagrać na nosie swojemu byłemu trenerowi. Znają Vitala Heynena znakomicie, jego metody pracy i pomysły taktyczne, ale on też wie o nich wszystko. Kilku siatkarzy rywala gra lub grało w PlusLidze, znają więc też doskonale naszych zawodników. Nie ulega więc wątpliwości, że będzie to najsilniejszy z naszych dotychczasowych rywali, grający kompletną siatkówkę. Mają dobry blok, pewnie przyjmują, a Georg Grozer, jeśli wejdzie na swój wysoki poziom, wie, jak zdobywać punkty i w ataku, i serwisem. Ale my też mamy argumenty i wiemy, jak zaradzić ewentualnym problemom – tłumaczy Gogol.

Wygrana z Niemcami da awans do strefy medalowej. Oznaczałaby więc przenosiny do Lublany, tam bowiem zaplanowano mecz półfinałowy. Rywalem będzie zwycięzca meczu Rosji ze Słowenią

– Słoweńcy mają argumenty, by powalczyć z Rosjanami. Pokonali w dobrym stylu Bułgarów, jeśli więc doprowadzą do sytuacji, w której psychika odegra decydują rolę, ich szanse wzrosną. Pamiętajmy, że mają czterech zawodników bardzo dobrze serwujących z wyskoku i jeśli to będzie ich dzień, wszystko będzie możliwe. Faworytem będą jednak oczywiście Rosjanie – tłumaczy Gogol.

Najpierw Apeldoorn

Tyle że faworyci nie zawsze wygrywają. W 1/8 finału pokazali to Ukraińcy, eliminując z turnieju Belgię, czwarty zespół poprzednich mistrzostw Europy i teraz zmierzą się z Serbią. A przecież Ukraina w grupowym meczu z Polską nie miała nic do powiedzenia.

Reklama
Reklama

Zanim jednak eksperci i kibice rozpoczną rozważania o szansach Polaków na medale, drużyna Heynena musi w Apeldoorn pokonać Niemców. W innym przypadku zamiast podróży do Lublany przyjdzie wcześniej wracać do domu. Czarny scenariusz jest jednak mało prawdopodobny.

>Polska – Hiszpania 3:0 (25: 18, 25: 13, 25: 16)

Transmisja ćwierćfinału ME Polska – Niemcy o 20.00 w TVP1 i Polsacie Sport

Siatkówka
Startuje PlusLiga siatkarzy. Nowi bohaterowie się przydadzą
Siatkówka
Jakub Kochanowski dla „Rzeczpospolitej". „Nie ma czasu na refleksje i odpoczynek"
Siatkówka
Tomasz Fornal dla „Rzeczpospolitej". „Mieliśmy swoje problemy, których nie udało się przezwyciężyć"
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama