Reklama
Rozwiń

Słowenia - Polska: Nie zagramy w finale

Polska przegrała w Lublanie ze Słowenią 1:3 i w sobotę w Paryżu zagra o brązowy medal mistrzostw Europy. Rywala naszych siatkarzy wyłoni drugi półfinał Francja – Serbia.

Aktualizacja: 27.09.2019 06:20 Publikacja: 26.09.2019 23:07

Polacy rozpoczęli mecz ze Słowenią z Michałem Kubiakiem i Wilfredo Leonem na przyjęciu, z Maciejem Muzajem w ataku, z Piotrem Nowakowskim i Mateuszem Bieńkiem na środku bloku i dwoma libero, Pawłem Zatorskim i Damianem Wojtaszkiem, grającymi na zmianę. Rozgrywał oczywiście Fabian Drzyzga.

Vital Heynen, belgijski trener naszych siatkarzy mówi oczywiście, że w jego zespole nie ma podziału na pierwszą szóstkę i zmienników, ale w tych mistrzostwach mecze zaczyna tym właśnie składem.
Słoweńcy mają mniej możliwości wyboru. W ich zespole pozycja przyjmujących, znanych z włoskiej ligi, Tine Urnauta i Klemena Cebulja, jest niepodważalna. Podobnie jak środkowych, Alena Pajenka i Jana Kozamernika, czy rozgrywającego Dejana Vincicia. W meczu z Rosją znakomicie spisywał się ich doświadczony atakujący, Mitja Gasparini, ale zaczął słabo i zmienił go Toncek Stern, którego od nowego sezonu oglądać będziemy w Bydgoszczy.

Pierwsze punkty zdobyli Polacy, Bieniek i Leon, a po asie serwisowym tego drugiego było już 8:3. Dopiero wtedy Słoweńcy wzięli się w garść i doprowadzili do wyrównania - 9:9. Wtedy właśnie Heynen zmienił atakującego, w miejsce Muzaja wszedł Dawid Konarski.

Włoski trener Słoweńców, Alberto Giuliani, mówił przed meczem: nie możemy marnować okazji jeśli takie się pojawią, a z pewnością tak będzie. Gramy z mistrzami świata, faworytem tych mistrzostw, ale nie stoimy na straconej pozycji. Mamy dobrą technicznie drużynę, która potrafi postawić się faworytom, tak było przecież w wygranych meczach z Bułgarią i Rosją.

Słowenia wie jak sprawiać niespodzianki. Cztery lata temu zdobyła przecież srebrny medal mistrzostw Europy w Sofii, eliminując Polskę w ćwierćfinale. Dwa lata później znów wyrzucili nasz zespół z turnieju o mistrzostwo Europy wygrywając przed polską publicznością w barażu do ćwierćfinału 3:0.

Ale w sierpniu tego roku nie dali rady drużynie Vitala Heynena w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Tokio. Walczyli dzielnie, ale byli bez szans.

W Lublanie też bili się twardo. Bo błędzie serwisowym Drzyzgi zbliżyli się na punkt (18:17), chwilę później, najpierw po autowym ataku, a następnie po nieskutecznej kiwce Leona doprowadzili do wyrównania (20:20). W tym trudnym momencie klasę pokazali jednak Konarski i Bieniek (as) i znów byliśmy na prowadzeniu 22:20. Niestety Leon grał nierówno, popełnił błąd jeden i drugi, na koniec został zablokowany i pierwszego seta wygrali gospodarze 25:23.

W drugim była wojna na całego, od początku do końca, ale to Słowenia zaczęła lepiej, prowadząc 6:3. Gospodarze pierwsi mieli też setbola (23:24), ale Klemena Cebulja zatrzymał nasz potrójny blok. Chwilę później serwisowym asem popisał się Bieniek i szala zwycięstwa w drugiej partii przechyliła się wreszcie na polską stronę. Zakończył ją punktowym blokiem Konarski – 26:24.
W tym momencie przepowiednia naszego młodego środkowego Jakuba Kochanowskiego, że w tym meczu zobaczymy więcej niż trzy sety, okazała się prorocza.

W trzeciej partii wygranej przez Słoweńców było dużo błędów z obu stron, sporo zmian w polskiej drużynie i bardzo nerwowo po obu stronach siatki. Piotra Nowakowskiego zastąpił Karol Kłos, na krótko wszedł Artur Szalpuk, później na dłużej Aleksander Śliwka, który zmienił naszego kapitana, Michała Kubiaka. Heynen zdecydował się też na zmianę rozgrywającego, w miejsce Drzyzgi wszedł Marcin Komenda, a w końcówce seta , przy stanie 17:22 wrócił na boisko Muzaj, gdyż Konarski spisywał się słabo.

Niewiele to pomogło. Po asie serwisowym Bieńka i jego kolejnej mocnej zagrywce którą na punkt zamienił Karol Kłos przewaga Słoweńców zmalała do dwóch punktów (20:22), ale to jednak gospodarze cieszyli się z kolejnego wygranego seta po ostatnim skutecznym ataku Tine Urnauta.

W czwartym secie Heynen wrócił do wyjściowego składu, lecz polski zespół stał już nad przepaścią, bo to nie był jego dzień. Wygrana ze Słowenią i awans do finału wciąż była jednak możliwa. Po ataku Kubiaka był przecież remis 22:22, tie break wydawał się osiągalny. Niestety dla mistrzów świata najlepszy w słoweńskiej drużynie, jej kapitan, Tine Urnaut , kiedyś zawodnik Zaksy Kędzierzyn Koźle, pokazał w decydującej fazie tego meczu wielką klasę . Po jego ataku gospodarze wyszli na prowadzenie 23:22, chwilę później Urnaut zaserwował asa na 24:22 i Vital Heynen wziął czas, ostatni w tym spotkaniu. Wpuścił jeszcze na boisko Śliwkę za Muzaja, który chwilę wcześniej zdobył przecież kontaktowy punkt (23:24) i na zagrywce stanął nasz kapitan, Michał Kubiak. Zaryzykował, huknął jak z armaty i to był niestety koniec, bo serwis był autowy.
Słowenia po wyeliminowaniu mistrzów Europy, Rosjan, ograła mistrzów świata, Polskę. I tak jak cztery lata temu w Sofii, tym razem w Paryżu zagrają w finale tej imprezy.

Polacy, którzy przegrywali ze Słoweńcami w dwóch poprzednich mistrzostwach Europy (2015 i 2017) walczyć będą o brązowy medal. Z kim jeszcze nie wiemy, wyłoni go, drugi półfinał, paryski mecz Francja – Serbia. Emocji więc jeszcze nie koniec.

Słowenia – Polska 3:1 (25:23, 24:26, 25:22, 25:23)

Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku