Poprzednie rozgrywki zostały przerwane z powodu epidemii. Nie przyznano tytułu mistrza Polski, a w tamtym momencie na pierwszym miejscu w tabeli była ZAKSA Azoty Kędzierzyn-Koźle, co nikogo nie dziwiło (miejsca drugie i trzecie przypadły VERVIE Warszawa Orlen Paliwa i PGE Skrze Bełchatów).
Po przymusowej przerwie do treningów i gry wrócili reprezentanci Polski, którzy spotkali się w Spale. Selekcjoner Vital Heynen opowiadał, że dawno nie widział tak szczęśliwych sportowców. Podobne odczucia ma trener Jakub Bednaruk. – Zaczęliśmy 1 lipca, nie mogliśmy się doczekać treningów i startu PlusLigi. Przymusowa przerwa była problemem, wszyscy o siebie dbali, ale wiadomo, że jak lodówka jest blisko, to czasem kusi. Po niektórych było widać, że sobie pofolgowali. Ale kilku moich siatkarzy przyjechało znakomicie przygotowanych – mówi „Rz” trener MKS Będzin.
W domu trudno skakać
Trener PGE Skry Bełchatów Michał Mieszko Gogol powiedział „Rz”, że jego zdaniem przerwa najbardziej mogła wpłynąć na formę młodych siatkarzy – ci bardziej doświadczeni mają lepszą pamięć mięśniową i dobre nawyki trenowali przez wiele lat.
– Przez dwa tygodnie w ogóle nie skakaliśmy podczas treningów. W domu ciężko to było robić, bo siatkarze mają po dwa metry. Ćwiczyliśmy w siłowni, biegaliśmy, wykonywaliśmy ćwiczenia techniczno-taktyczne. Uważaliśmy, żeby nie narazić się na kontuzje. Bałem się pierwszych ataków, łagodnie wprowadzałem drużynę w treningi – mówi Bednaruk.
Przez kilka miesięcy siatkarze nie grali, dlatego niektórzy cieszyli się, że Polska Liga Siatkówki zorganizowała cykl PreZero Grand Prix, chociaż ci, którzy w nim wystąpili, musieli zmieniać plany przygotowań. – Chcieliśmy, żeby kibice przywitali się z zawodnikami po dłuższej przerwie, dlatego wystawiliśmy najlepszy skład. Fani pojechali za nami na finały do Gdańska. Turnieje były po to, żeby móc powiedzieć im cześć, chociaż na odległość – opowiada trener Bednaruk.