To nigdy nie są zwykłe mecze, nawet jeśli stawka, tak jak dzisiaj, nie jest zbyt wysoka. Kiedy po obu stronach siatki stają reprezentacje Polski i Rosji, zawsze wracają wspomnienia z pamiętnych bojów odwiecznych rywali i naszych wspaniałych wiktorii – w finale igrzysk olimpijskich w 1976 roku, w meczu mistrzostw świata w Japonii sprzed piętnastu lat, starciu o brąz mistrzostw Europy 2011, czy sensacyjnego zwycięstwa w Lipiecku w debiucie Biało-Czerwonych w Lidze Światowej w 1998 roku.
Tym razem dwie siatkarskie potęgi zmierzyły się w meczu szóstej kolejki Ligi Narodów. Lider rozgrywek (Rosja) wygrał pierwszego seta, ale potem musiał ugiąć się pod presją świetnie grających mistrzów świata. Polacy w imponującym stylu wygrali trzy kolejne partie i awansowali z drugiego na pierwsze miejsce w tabeli.
Vital Heyen, choć konsekwentnie rotuje składem i sprawdza zawodników w kontekście igrzysk olimpijskich, tym razem wystawił bardzo mocną szóstkę. Za przyjęcie zagrywki odpowiadali Wilfredo Leon i Michał Kubiak, piłki rozgrywał Fabian Drzyzga, na środku grali Karol Kłos i Mateusz Bieniek do spółki z Piotrem Nowakowskim, w ataku Maciej Muzaj i na libero Paweł Zatorski. Właściwie tak można sobie wyobrazić wyjściowy skład na najważniejsze mecze sezonu z jednym wyjątkiem – pewniakiem na pozycji atakującego jest bowiem Bartosz Kurek, który wczoraj miał wolne. Na środku niepodważalną pozycję ma z kolei Nowakowski, ale i on wczoraj grał, zmieniając w każdym secie Bieńka. Ten nietypowy manewr wynikał z faktu, że "Cichy Pit” jeszcze niedawno narzekał na drobny uraz i Heynen powoli wprowadza go do gry - relacjonuje Onet.
Polacy dobrze rozpoczęli mecz ze Sborną, ale przy stanie 20:17 dopadła ich "nagła śmierć”. W polu zagrywki pojawił się Maksim Michajłow, który wystąpił w roli kata. "Częstował” Polaków takimi bombami, że końcówkę nasi rywale wygrali 8:1. W przyjęciu nie radzi sobie Michał Kubiak, w ataku nie przebił się nawet Wilfredo Leon.
Kubańczyk z polskim paszportem na najwyższe obroty wszedł już jednak w drugiej partii, którą Polacy rozpoczęli przy zagrywce Bieńka od prowadzenia 4:0. Przy stanie 19:14 w polu zagrywki znowu pojawił się Michajłow i Rosjanie odrobili trzy punkty, ale od czego po polskiej stronie siatki jest Leon. Przyjmujący Perugii kończył ataki, siał spustoszenie zagrywką i oddalił zagrożenie. W drugim secie zdobył dziesięć punktów (!) i po raz kolejny w tym turnieju uczynił różnicę.