Nie zapomnieliśmy, jak się wygrywa

Daniel Pliński - siatkarz reprezentacji Polski

Publikacja: 04.12.2007 02:33

Nie zapomnieliśmy, jak się wygrywa

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Znów gracie tak jak na mistrzostwach świata?

Daniel Pliński: Cieszymy się grą. Przyjechaliśmy na olimpijski turniej kwalifikacyjny na Węgry, nie wiedząc tak naprawdę, na co nas stać. Wygrane z Danią i Belgią były bardzo ważne, bo pokazały, że nie zapomnieliśmy, jak to się robi. I z meczu na mecz graliśmy lepiej. W finale znów byliśmy sobą.

Grając bez Mariusza Wlazłego i Pawła Zagumnego...

To filary tej drużyny. O klasie Pawła nie muszę chyba nikogo przekonywać. On jest szefem na boisku, to on rozdziela piłki. Raul Lozano nie wywiera na niego żadnej presji. Decyzje, które podejmuje, zależą tylko od niego. A Mariusz to pierwsza strzelba tej reprezentacji. To przecież on swoimi asami serwisowymi ustawił bardzo ważny mecz z Węgrami. Mecz, który w zasadzie decydował o tym, kto pojedzie do Izmiru.

Wlazły doznał kontuzji i nie wiadomo, kiedy wróci do drużyny...

Myślę, że pojedziemy razem do Turcji. To właśnie dla niego graliśmy finałowy mecz z Finlandią, dla niego tak bardzo chcieliśmy wygrać. I co ciekawe, najlepiej w tym meczu spisali się Łukasz Żygadło, który zastąpił Zagumnego, i Grzegorz Szymański, który znakomicie wypełnił lukę po Wlazłym. Pozostali też grali jak za najlepszych czasów. Strasznie się cieszę, bo to sygnał, że wszystko wraca do normy.

Odzyskaliście już równowagę utraconą w Moskwie?

Tak myślę, choć wiem, że nawet jedną naszą porażkę w Szombathely potraktowano by jak klęskę, ale na szczęście do tego nie doszło.

W trzecim secie finałowego meczu prowadziliście 20:12, ale roztrwoniliście przewagę i Finowie byli bardzo bliscy wygranej w tej partii. To trochę denerwuje i niepokoi.

To się zdarza, choć nie powinno. Wystarczy, że na chwilę zabraknie koncentracji, a z drugiej strony siatki ktoś trafi kilka razy serwisem, i przewaga topnieje w oczach. Ale najważniejsze, kto kończy seta. Zwycięskie piłki należały do nas.

Jakie znaczenie miały dla was wygrane z Belgią i Finlandią, zespołami, które pokonały was w Moskwie?

Bardzo osobiste. Chcieliśmy im pokazać, że tamte porażki to był przypadek, a oni starali się nam udowodnić, że już wiedzą, jak z nami wygrywać. Co więcej mówi o polskiej drużynie: srebrny medal mistrzostw świata czy bolesna porażka podczas mistrzostw Europy?Sukces w Japonii. Co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości. W Moskwie graliśmy słabo, ale to nasz pierwszy i jak na razie jedyny nieudany występ na prestiżowej imprezie za rządów Lozano. Ja już o tym zapomniałem.

Jak będzie w Izmirze?

Wykorzystamy szansę już w styczniu, stać nas na to. Grając na miarę swoich możliwości, jesteśmy w stanie zająć pierwsze miejsce i zapewnić sobie start na igrzyskach. To moje sportowe marzenie. Nie byłem na takiej imprezie, ale wierzę, że sen się spełni i powalczę tam wraz z kolegami o medal.Naprawdę pan w to wierzy?Tak, bo gramy dobrą siatkówkę. Znów wychodzi nam to wszystko, co było naszym atutem, gdy zdobywaliśmy tytuł wicemistrzów świata.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia