Rz: Kiedy rozmawialiśmy przed meczem, przewidywał pan kłopoty. Wiedza o rywalu czy tylko przeczucie?
Marco Bonita: To był dziwny dzień. Od rana widziałem, że dziewczyny są nieswoje. Powiem więcej, zaniepokojone. Kiedy wygrały z Holandią i Niemcami, wydawało się, że sprawa awansu do półfinału jest już przesądzona. Nie braliśmy pod uwagę, że Turcja może pokonać Holandię i wywrócić tabelę do góry nogami. Mieliśmy świadomość, że porażka 0:3 eliminuje nas z turnieju. Musieliśmy zdobyć dwa sety, by na nowo wywalczyć ten awans. Myślę, że w zawodniczkach było dużo złej energii, a to nie pomaga. Graliśmy pod presją, brakowało spokoju, którym imponowaliśmy w meczach z Holandią i Niemcami. Ale najważniejsze, że grając gorzej niż wcześniej, znów wygraliśmy.
Turczynki czymś pana zaskoczyły?
Właściwie nie. Dobrze bronią, dobrze atakują, szczególnie Esra Gumus i środkowa Nihan Yeldan, mają bardzo zdolną rozgrywająca Naz Aydemir, ale moja drużyna wiedziała, czego może od nich oczekiwać.
I mimo to, choć Polki prowadziły wysoko, pierwszego seta przegrały. Dlaczego?