Jeszcze nie tak dawno Dawida Murka nie było w kadrze Raula Lozano. Wrócił do niej awaryjnie na turniej kontynentalny w Izmirze, gdy reprezentację dopadła plaga kontuzji. I zagrał znakomicie.
Tak jak ostatnio gra w lidze i europejskich pucharach. Tak jak powinien grać lider drużyny świadomy swych umiejętności i pewny swej psychiki. Zespół z Olsztyna prowadził w czwartym secie 5:1, 18:13, 20:16 i wydawało się, że tie-break jest nieuchronny. – Myślami byliśmy już przy piątym secie, stąd te błędy w końcówce, gdy Jastrzębski Węgiel rzucił się w pogoń – powie już po meczu Paweł Siezieniewski, skrzydłowy AZS Olsztyn.A pogoń gości była niesamowita. Murek nie tylko kończył ataki, ale imponował pewnym serwisem i napędzał zespół energią. Dzielnie wspierał go Robert Prygiel, atakujący, którego nie ceni Lozano, a który obok Murka stanowi o sile Jastrzębskiego Węgla. To Prygiel zablokował Siezieniewskiego przy stanie 22:19 dla AZS, to on w końcówce popisał się znakomitą zagrywką dającą jego drużynie zwycięstwo. Wcześniej Murek pokazał, co można zrobić w sytuacji beznadziejnej i w baletowej pozie przepchnął piłkę na drugą stronę tak precyzyjnie, że gospodarze na moment osłupieli. To była akcja przy stanie 23:23.
Paweł Zagumny, rozgrywający AZS i reprezentacji Polski, nie krył niezadowolenia. – Nie skończyliśmy kilku ataków w najważniejszych momentach, psuliśmy dużo zagrywek. Nie było gry środkiem.
A przecież ten mecz mógł się zakończyć zwycięstwem siatkarzy z Olsztyna. W pierwszym secie przy stanie 22:21 dla gości na boisko weszli Frank Dehne i Grzegorz Szymański. Pierwszy zastąpił Zagumnego, drugi Marcina Lubiejewskiego. Chwilę później po trudnej zagrywce Niemca Szymański pokazał klasę w ataku i był remis. Kolejne trzy punkty zdobyli jednak wicemistrzowie Polski. Dwa ostatnie po zablokowaniu Szymańskiego przez Prygla i Wojciecha Jurkiewicza.
To był kluczowy set dla losów tego spotkania. AZS już do końca grał z nożem na gardle, a Jastrzębski Węgiel nie po raz pierwszy pokazał, że jest zespołem z charakterem.