Lekcje przegrywania

World Grand Prix. Polskie siatkarki skutecznie uczą się przegrywać. W pierwszym meczu ostatniego turnieju fazy grupowej Grand Prix przegrały w Taipei 1:3 z USA.

Publikacja: 04.07.2008 18:13

Kiedy Marco Bonitta mówi na konferencji prasowej, że jest zadowolony, bo Polki grały dobrze w pierwszych dwóch setach, to wcale nie oznacza, że tak myśli naprawdę. Konferencje mają swoje prawa i prawdę mówiąc każdy stara się powiedzieć na nich jak najmniej. No może poza trenerką Amerykanek Lang Ping, która mogła długo mówić po chińsku. Kolejną okazję będzie miała w Pekinie, gdzie marzy się jej miejsce na podium. Kiedy w latach osiemdziesiątych była najlepszą siatkarką świata kolekcjonowała tytuły grając dla Chin. Teraz w swojej ojczyźnie chce poprowadzić do sukcesu Amerykanki.

Bonitta na konferencjach nie mówi o swoich marzeniach. Podkreśla tylko, że jego zespół wybrał inną drogę przygotowań olimpijskich. - A bez udziału najlepszych zawodniczek trudno myśleć o zwycięstwach - powiedział po siódmym przegranym meczu w tegorocznej edycji World Grand Prix. Co gorsza o wygranych nie myśli już nie tylko trener, ale i zawodniczki. Kiedy wszystko układa się po ich myśli potrafią wygrać seta z Amerykankami, długo jak równy z równym walczyć z Włoszkami i Kubankami, co pokazały w Alassio. Ale wystarczy, że pojawi się mały problem i nie ma go kto rozwiązać. Wszystko sypie się nagle jak domek z kart, a zakończenie spektaklu jest niestety żałosne.

Bonitta od dłuższego czasu powtarza, że do olimpijskiego składu brakuje mu już tylko jednej przyjmującej. Pozycja nieobecnych w Taipei Małgorzaty Glinki i Anny Podolec jest niepodważalna. Wszystko wskazuje też na to, że do Pekinu pojedzie również Anna Barańska. O pozostałe miejsce walczą Milena Rosner, Karolina Ciaszkiewicz, Anna Woźniakowska i Joanna Frąckowiak. W meczu z Amerykankami Bonitta postawił na Woźniakowską i Ciaszkiewicz. Rosner i Frąckowiak grały krótko.

Pierwszego seta Polki wygrały pewnie (25:20), co było sporym zaskoczeniem. - Grałyśmy pod presją silnego serwisu rywalek. Stąd nasze problemy - mówiła później Lang Ping. Bonitta spacerował przy bocznej z uśmiechniętą twarzą, bo początek zapowiadał radosne zakończenie. Woźniakowska zdobywała punkt za punktem, mocno atakowała Ciaszkiewicz, a po zbiciach Joanny Kaczor publiczność głośnym pomrukiem wyraziła swoje uznanie. To właśnie na Kaczor zwróciła uwagę chińska trenerka Amerykanek twierdząc, że ma ogromne możliwości. W drugim secie nasze siatkarki popełniały już więcej błędów, grały nierówno, ale niewiele dzieliło je od wygrania i tej partii. Wystarczył jeden, drugi prosty błąd i nie pomógł już as Katarzyny Skorupy, bo chwilę później najstarsza w amerykańskim zespole, 36 - letnia Danielle Scott Arruda atakiem z obiegnięcia doprowadziła do wyrównania.

Mecz zaczynał się od nowa, ale z Polek powoli schodziło powietrze. - Ciężko się gra, gdy nie ma atmosfery. Tu trzeba się wzajemnie wspierać, ciągle motywować do lepszej gry. Pokrzykiwać, śmiać się, bawić się grą i walczyć do utraty tchu - mówiła jedna z naszych siatkarek.

Amerykanki tylko na to czekały. Trudne sytuacje je uskrzydlają, a Polki obezwładniają. - Nie wiem dlaczego tak się dzieje, nie potrafię tego zrozumieć - mówi Bonitta i wygląda na to, że naprawdę nie rozumie.

- Kiedy nas przycisnęły nie potrafiłyśmy odpowiedzieć. Zabrakło siły i konsekwencji - tłumaczyła koleżanki kapitan polskiej reprezentacji Milena Rosner. - Mogę być zadowolony tylko z ataku. Szczególnie w dwóch pierwszych setach - powiedział Bonitta. Woźniakowska (16 punktów) i Ciaszkiewicz (9) nie zawiodły w tym elemencie, ale ich przyjęcie pozostawia wiele do życzenia, tak samo jak innych. Słabo zagrały środkowe, Katarzyna Gajgał i Agnieszka Bednarek, dlatego trener sięgnął później po debiutantkę, Berenikę Tomsię. Chwalił rozgrywającą Skorupę, ale ta przy słabym przyjęciu nie miała zbyt wielu okazji, by się wykazać.

Ostatni czwarty set przypominał niestety niesławny tie break z Tajlandią we Wrocławiu. Tym razem to Amerykanki rzuciły nasz zespół na kolana wygrywając do 10. W sobotę gramy z Włoszkami, które pokonały Turcję 3:1. I trudno liczyć na zwycięstwo. Jeśli już to na zakończenie turnieju, gdy przyjdzie walczyć z Turczynkami, ale warto pamiętać, że te uległy Włoszkom po zaciętej walce.

Wyniki siódmej kolejki: Bangkok Tajlandia - Kazachstan 2:3 (19:25, 19:25, 25:19, 25:17, 14:16) Kuba - Niemcy 3:1 (23:25, 25:21, 25:8, 25:21)

Tajpei USA - Polska 3:1 (20:25, 25:23, 25:19, 25:10) Włochy - Turcja 3:1 (25:20, 21:25, 30:28, 25:23)

Macau Brazylia - Dominikana 3:2 (23:25, 22:25, 25:22, 25:23, 15:9) Chiny - Japonia 3:0 (25:16, 25:19, 25:15)

1. Chiny 7-0 21:7 14

2. USA 6-1 19:7 13 (617-511)

3. Brazylia 6-1 20:6 13 (616-529)

4. Włochy 6-1 20:8 13 (655-592)

5. Kuba 4-3 16:12 11

6. Turcja 4-3 15:11 11

7. Dominikana 3-4 12:16 9

8. Niemcy 2-5 10:16 9

9. Japonia 2-5 9:17 8

10. Tajlandia 1-6 8:20 8

11. Kazachstan 1-6 3:20 8 1

Kiedy Marco Bonitta mówi na konferencji prasowej, że jest zadowolony, bo Polki grały dobrze w pierwszych dwóch setach, to wcale nie oznacza, że tak myśli naprawdę. Konferencje mają swoje prawa i prawdę mówiąc każdy stara się powiedzieć na nich jak najmniej. No może poza trenerką Amerykanek Lang Ping, która mogła długo mówić po chińsku. Kolejną okazję będzie miała w Pekinie, gdzie marzy się jej miejsce na podium. Kiedy w latach osiemdziesiątych była najlepszą siatkarką świata kolekcjonowała tytuły grając dla Chin. Teraz w swojej ojczyźnie chce poprowadzić do sukcesu Amerykanki.

Pozostało 86% artykułu
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Siatkówka
Paryż 2024. Polscy siatkarze wicemistrzami olimpijskimi. Francja była wspanialsza