Poza meczem na szczycie, w którym Skra Bełchatów, lider i czterokrotny mistrz Polski, przegrała z wiceliderem ZAK SA, w innych spotkaniach wygrywali faworyci. W Rzeszowie, Jastrzębiu i Radomiu gospodarze nie pozwolili sobie odebrać nawet jednego seta.
Formą błysnął Jastrzębski Węgiel, który we własnej hali szybko zgasił nadzieje siatkarzy z Olsztyna. Na Brazylijczyka Rafę i Roberta Prygla tym razem nie było siły. Tego pierwszego słusznie uznano za MVP meczu, a Prygiel nie po raz pierwszy przypomniał o swoich umiejętnościach. – Zawsze jestem do dyspozycji trenera reprezentacji – powtarza od dawna, ale odzewu nie ma. Być może Daniel Castellani, który zastąpił Raula Lozano, spojrzy na niego łaskawszym okiem i powoła jako zmiennika Mariusza Wlazłego.
Niespodzianki nie było też w Rzeszowie, choć Resovia mimo pewnego zwycięstwa w meczu z AZS Częstochowa nie zachwyciła. A gdyby pierwszy set zakończył się wygraną wicemistrzów Polski (przegrali 23:25), z całą pewnością spotkanie trwałoby znacznie dłużej.
Tym razem jednak o sukcesie drużyny prowadzonej przez Ljubomira Travicę zadecydowali ci, którzy jeszcze w ubiegłym sezonie stanowili o sile AZS: Paweł Woicki, Marcin Wika i Krzysztof Gierczyński, oraz znakomity tego dnia środkowy Łukasz Perłowski, MVP meczu.
Jego nieprzyjemny serwis poparty skutecznym atakiem był największym problemem dla rywali, tak samo jak niesamowite popisy w obronie reprezentacyjnego libero Krzysztofa Ignaczaka. W ostatniej akcji tego spotkania „Igła“ pokazał jeszcze, że gdy trzeba, potrafi również rozgrywać. To po jego zagraniu Resovia zdobyła ostatni, zwycięski punkt. Coraz gorsze nastroje są w Gdańsku po kolejnej porażce Trefla, który w meczu z Jadarem nie zdobył nawet seta. Nie pomogła zmiana trenera, drużyna wciąż ma problemy. W Radomiu Trefl grał wprawdzie bez swych największych asów, Łukasza Kadziewicza i Bojana Janicia, ale to nie zmienia faktu, że dla tej drużyny, budowanej z wielkimi nadziejami i za duże pieniądze, nadchodzą naprawdę ciężkie chwile.