Najlepsi z Bełchatowa

Skra mistrzem Polski. Trzy mecze wystarczyły do piątego z rzędu tytułu. Ostatnie spotkanie z Resovią było najbardziej zacięte

Aktualizacja: 02.05.2009 10:07 Publikacja: 01.05.2009 23:29

Zawodnicy i działacze Skry celebrują kolejny sukces

Zawodnicy i działacze Skry celebrują kolejny sukces

Foto: Fotorzepa, Krz Krzysztof Łokaj

– Jeśli wygramy wreszcie pierwszego seta, to być może napędzimy jeszcze Skrze strachu – mówili siatkarze Resovii pytani o szanse w tym meczu. Ljubomir Travica, Chorwat z włoskim paszportem, trener drużyny z Rzeszowa, zwracał uwagę, że jego drużyna, która od czterech lat nie wygrała ze Skrą nawet jednego seta, ma prawo mieć kompleks rywala.

Krzysztof Ignaczak, reprezentacyjny libero Resovii, zagadnięty, dlaczego pierwsze dwa mecze Resovia przegrała tak szybko, powiedział: – Zadecydowała głowa. Na pewnym poziomie ona jest najważniejsza. Jeśli nie wierzysz, że jesteś lepszy i w każdej sytuacji dasz sobie radę, to przegrasz. I tak było z nami. Gdyby pierwszy set w pierwszym meczu z Bełchatowie (26:24 dla Skry) zakończył się naszą wygraną, być może przebieg tego finału byłby inny. Tym razem wątpliwości w pierwszej partii nie było, choć Resovia do stanu 14:14 toczyła wyrównaną walkę. Później jednak stało się to, co zazwyczaj dzieje się, gdy silniejszy gra ze słabszym. Siłę ataku pokazał Mariusz Wlazły i nie pomogły kaskaderskie popisy Ignaczaka. Wlazły, Stephane Antiga czy Dawid Murek potrafią, kiedy trzeba, nacisnąć na gaz i odjechać bezradnemu rywalowi. Travica w końcówce seta wpuścił na boisko Pawła Papkego, dając odpocząć Mikko Oivanenowi, ale wynik był już przesądzony. Skra wygrała 25:21.

Wiara rzeszowskich kibiców wróciła po drugiej, wygranej przez Resovię partii. Wlazły i Murek atakowali po autach, cały czas goniąc uciekającego rywala. Gospodarze prowadzili 15:9, 16:12, a Skra chwilami zbliżała się niebezpiecznie blisko – 16:18, 22:24, choć kilka minut wcześniej przewaga Resovii (24:18) właściwie gwarantowała już wygraną. I kto wie, jaki byłby koniec, gdyby nie kolejna, jedna z wielu, autowa bomba Wlazłego.

Problem takich drużyn jak Resovia tkwi jednak w tym, że tacy gracze jak Wlazly nie mogą mylić się bez końca. Najczęściej jednak trafiają tam, gdzie trzeba. Tak było w trzecim, decydującym o losach tego spotkania i mistrzostwie Polski secie.

Prowadzili raz jedni, raz drudzy, swoje dobre czasy przypomniał sobie Krzysztof Gierczyński, w dobry rytm wpadł wreszcie Oivanen, ale Wlazły, Antiga i Marcin Możdżonek nie pozwalali gospodarzom cieszyć się zbyt długo. Skra prowadziła 23:20, ale Resovia po ataku Oivanena miała tylko punkt (23:24) straty. Wtedy właśnie kropkę postawił Wlazły, atakując skutecznie z bardzo trudnej pozycji.

W ostatnim secie walki już nie było. Przy stanie 5:8 kontuzji doznał Antiga i na boisko już nie wrócił, ale niczego to nie mogło zmienić. Stary i nowy mistrz Polski powiększał przewagę. Przedostatni punkt (18:24) zdobył Wlazly, a ostatni Michał Bąkiewicz uznany za MVP tego spotkania.

Później były już tylko wzajemne gratulacje, brawa i dekoracja. Zawodnicy Resovii nie wyglądali na zmartwionych. Są lokalnymi bohaterami, mają srebrny medal.

[ramka][srodtytul]Powiedzieli dla „Rz” [/srodtytul]

[b]Daniel Castellani, trener Skry[/b]

Moja wspaniała przygoda ze Skrą już się kończy. Lecę do Argentyny na kilka dni. Później wracam i zaczynam pracę z reprezentacją. To trzecie finałowe spotkanie było najtrudniejsze. Resovia zagrała lepiej niż w Bełchatowie, a my trochę za nerwowo. Decydujące znaczenie miał trzeci set. Przycisnęliśmy we właściwym momencie i rywal pękł.

[b]Piotr Gacek, libero Skry[/b]

Rywale walczyli do końca, ale to my byliśmy lepsi. Siłą Skry jest wyrównany skład i wielkie doświadczenie. To był naprawdę wspaniały sezon. Mistrzostwo Polski, piąte z rzędu, Puchar Polski i całkiem dobry występ w Lidze Mistrzów. Trudno nie być zadowolonym.

[b]Ljubomir Travica, trener Resovii[/b]

Przed finałem wiedziałem, że jeśli Skra zagra na 100 procent i my też, to nie mamy szans. Gdybyśmy wygrali trzeciego seta, to wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Ale nie narzekam. Mamy srebro i prawo gry w Lidze Mistrzów, a to jak na pierwszy sezon wspólnej pracy spore osiągnięcie.[/ramka]

– Jeśli wygramy wreszcie pierwszego seta, to być może napędzimy jeszcze Skrze strachu – mówili siatkarze Resovii pytani o szanse w tym meczu. Ljubomir Travica, Chorwat z włoskim paszportem, trener drużyny z Rzeszowa, zwracał uwagę, że jego drużyna, która od czterech lat nie wygrała ze Skrą nawet jednego seta, ma prawo mieć kompleks rywala.

Krzysztof Ignaczak, reprezentacyjny libero Resovii, zagadnięty, dlaczego pierwsze dwa mecze Resovia przegrała tak szybko, powiedział: – Zadecydowała głowa. Na pewnym poziomie ona jest najważniejsza. Jeśli nie wierzysz, że jesteś lepszy i w każdej sytuacji dasz sobie radę, to przegrasz. I tak było z nami. Gdyby pierwszy set w pierwszym meczu z Bełchatowie (26:24 dla Skry) zakończył się naszą wygraną, być może przebieg tego finału byłby inny. Tym razem wątpliwości w pierwszej partii nie było, choć Resovia do stanu 14:14 toczyła wyrównaną walkę. Później jednak stało się to, co zazwyczaj dzieje się, gdy silniejszy gra ze słabszym. Siłę ataku pokazał Mariusz Wlazły i nie pomogły kaskaderskie popisy Ignaczaka. Wlazły, Stephane Antiga czy Dawid Murek potrafią, kiedy trzeba, nacisnąć na gaz i odjechać bezradnemu rywalowi. Travica w końcówce seta wpuścił na boisko Pawła Papkego, dając odpocząć Mikko Oivanenowi, ale wynik był już przesądzony. Skra wygrała 25:21.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia