[b][link=http://www.rp.pl/galeria/60512,1,373048.html]Zobacz galerię zdjęć z meczu[/link] [/b]
To był krótki koncert przed wspaniałą publicznością. Blisko 14 tysięcy ludzi w łódzkiej Atlas Arenie obejrzało jednostronne widowisko, w którym od początku do końca pierwszoplanowe role grały Polki. Zaczęły i kończyły mecz w tym samym składzie, w którym awansowały do strefy medalowej. Z Mileną Sadurek na rozegraniu, z Katarzyną Gajgał i Agnieszką Bednarek-Kaszą na środku, z Aleksandrą Jagieło i Anną Barańską (przyjęcie z atakiem), Joanną Kaczor (atak) i Mariolą Zenik jako libero.
Niemki liczyły przede wszystkim na znakomitą środkową Christiane Fuerst i Margarete Kozuch. – Małgosia jest w tej drużynie szefem – mówił “Rz” jej ojciec, Mirosław Kożuch, przed laty siatkarz Startu Gdynia. Urodzona w Hamburgu Małgorzata grała dobrze, ale Polki w tym spotkaniu praktycznie nie popełniały błędów. Pierwszego seta wygrały 25:16, drugiego 25:19 i dopiero w trzecim napotkały opór ze strony Niemek (20:19 i 23:23), który jednak przełamały. Ostatnie dwa punkty zdobyła potężnymi atakami kapitan polskiego zespołu Anna Barańska. A później oglądaliśmy już taniec szczęścia drużyny, która osiągnęła w tych mistrzostwach więcej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
W sobotę był półfinał i czwarty w tym roku mecz z Holandią. Nie przyniósł on Polkom szczęśliwego zakończenia, przegrały 1:3.
Od stanu 8:7 w pierwszym secie Polki przestały grać tak, jak potrafią. Do końca tego seta zdobyły już tylko trzy punkty, a Holenderki 18. W drugiej partii było niewiele lepiej. Rywalki wygrały ją 25:15, nie dając naszym siatkarkom najmniejszych szans.