Ostatni tydzień był bardzo nerwowy dla siatkarzy Skry Bełchatów. Kandydat do występu w Final Four i murowany faworyt do kolejnego sukcesu w PlusLidze przegrywał na obu frontach. Najpierw z mistrzem Hiszpanii w Lidze Mistrzów, później z najsłabszą w naszej lidze Politechniką. Gdyby Skra przegrała jeszcze u siebie z mistrzem Serbii, w Bełchatowie mielibyśmy trzęsienie ziemi. Ale po zwycięstwie wszyscy pewnie szybko zapomną chwilową zapaść naszej najlepszej drużyny.
10 tysięcy widzów w łódzkiej Atlas Arenie pomogło Skrze wyjść z dołka i wygrać z Serbami, ale to wciąż nie jest ten zespół, który ma być postrachem najlepszych w Europie.
Gra mistrzów Polski przypomina zabawę na huśtawce. Najpierw wysokie prowadzenie, później błąd za błędem i nerwowe chwile. W pierwszym secie Skra prowadziła 8:2, 17:10, 20:13 i wtedy mierzący 205 cm skrzydłowy Radnickiego, Konstantin Cupković w pojedynkę ruszył za nią w pogoń. Sam blokował Mariusza Wlazłego i atakował nie do obrony. Na szczęście w najważniejszych momentach polski blok, a właściwie Marcin Możdżonek, był tam, gdzie trzeba. Mierzący 211 cm nasz reprezentacyjny środkowy zdobył blokiem dwa ostatnie punkty w tej partii. Drugą też zakończył, ale atakiem. Przebieg drugiego i trzeciego seta był podobny: dobry serwis i blok na początku, spora przewaga i błędy, których być nie powinno. Na szczęście rywale nie potrafili tego wykorzystać.
Za tydzień do Łodzi przyjedzie najmocniejszy w grupie belgijski Knack Randstad Roeselare, ale do tego czasu Skra powinna być już lepsza. Wcześniej musi sobie jednak radzić w PlusLidze. Dziś gra w z AZS Olsztyn, w sobotę w Radomiu z Jadarem. Na dłuższy odpoczynek przyjdzie jeszcze trochę poczekać.
[ramka] [b]2. kolejka [/b]