Siatkarze Volley Trentino, Dynama Moskwa i słoweńskiego Bledu są już na miejscu. Jutro zjadą kibice i do ostatniego miejsca wypełnią największą polską halę, Atlas Arenę.
Padnie kolejny rekord Ligi Mistrzów ustanowiony jesienią ubiegłego roku podczas meczu Skry z hiszpańskim CAI Teruelem, który obejrzało 12 100 osób. Teraz będzie ich 13 500.
Dwa lata temu Skra, też w Łodzi, tylko w innej hali, zajęła w Final Four trzecie miejsce i uznano to za sukces. Tym razem apetyty są znacznie większe. Skra to przecież najbogatszy i najbardziej utytułowany zespół w PlusLidze, nawet reprezentanci Polski siedzą w nim na ławce rezerwowych. Nic dziwnego, że prezes Konrad Piechocki mówi: – Jesteśmy gotowi do wielkich wyzwań i chcemy zrealizować nasze marzenia.
Krzysztof Ignaczak, reprezentacyjny libero, były zawodnik Skry (teraz Resovia), uważa, że drużyna z Bełchatowa dojrzała do takich zwycięstw. Na papierze nie ustępuje ani siatkarzom z Trydentu, ani z Moskwy.
Wystarczy ją porównać choćby z Volleyem Trentino, zwycięzcą ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów. W Skrze rozgrywa Miguel Angel Falasca, kapitan reprezentacji Hiszpanii, tam ze względu na kontuzję Brazylijczyka Raphaela – Łukasz Żygadło. Atakujący mistrzów Polski Mariusz Wlazły nie musi przegrać rywalizacji ze swoim vis a vis Brazylijczykiem Vissotto.