Przeszłość w roli statystyka pomaga w prowadzeniu zespołu PlusLigi?
Pomaga systematyzować myślenie o grze i wyciągać wnioski z liczb. Dzięki wiadomościom statystycznym dobierałem odpowiednią linię bloku, ataku czy obrony, a często zmieniałem ustawienie graczy na boisku. Takimi rzeczami się zajmowałem jako analityk – miałem znaleźć najlepsze czy najsłabsze ustawienie. W PGE Skrze Bełchatów czasami dobrze dobranym ustawieniem udawało nam się osiągnąć sporą przewagę nad przeciwnikami. Lubię takie siatkarskie szachy. Uważam to za mój atut.
Jest w PlusLidze trener, z którym lubi pan grać w te szachy?
Na zasadzie: on wie, że ja wiem, że on wie i kto kogo potem ogra? Powiem inaczej. Często jest tak z zawodnikami, bo już z wieloma pracowałem. Znam ich atuty, a oni z kolei wiedzą, jak ja myślę, jak chcę ich zneutralizować, dlatego będą się starali zakamuflować pewne cechy. A jeśli chodzi o trenerów? Pracowałem pięć lat z Andrzejem Kowalem i trzy lata z Andreą Anastasim. Oni dobrze znają mnie, a ja ich. Ślepsk Suwałki, prowadzony przez Andrzeja Kowala, w jednym meczu trochę mnie zaskoczył rozwiązaniami taktycznymi. Reasumując: przeszłość statystyka daje mi przewagę, każdy ma jakąś dziedzinę, w której czuje się mocniejszy. Ważne jest, żeby rozwijać się tam, gdzie są rezerwy, i wycisnąć maksimum ze swoich atutów. Dodatkowo, mamy fajny, polski sztab. Staram się, żeby oni byli inni niż ja i dawali drużynie to, czego ja dać nie potrafię. Polski sztab potrafi zbudować dobrą chemię. Z czołówki drużyn PlusLigi chyba jako jedyni jesteśmy zupełnie „polscy".
W Skrze Bełchatów też dawno nie było takiej sytuacji...