To był zupełnie inny mecz niż pierwszy, przegrany z Czechami 2:3.
– Wtedy prosiłem dziewczyny o dobre przyjęcie i atak, ale zapomniałem im powiedzieć, żeby popełniały mniej błędów. Więc dziś je poprosiłem, żeby tych błędów było mniej, choć i tak ich nie uniknęliśmy – mówił PAP trener reprezentacji Piotr Makowski.
Polki zaimponowały zwłaszcza w pierwszym secie. Przegrywały już 14:21, a mimo to zwyciężyły. Kiedy na ławce usiadły Katarzyna Skowrońska-Dolata i Milena Radecka, bardzo dobrze w ataku grała Ewelina Sieczka. Bułgarki źle przyjmowały zagrywkę i straciły całą przewagę. W drugim secie nie popełniły tego błędu i doprowadziły do remisu 1:1.
Opinia o Bułgarkach, że grają albo bardzo dobrze, albo bardzo źle, potwierdziła się w trzecim secie. Polki całkowicie przejęły inicjatywę. Prowadziły 6:0, 12:4, 22:9 i ostatecznie wygrały seta 25:13. Tylko pięć z tych trzynastu punktów zdobytych zostało po atakach, pozostałe po błędach naszych siatkarek.
W czwartym secie Bułgarki nie zdołały zmobilizować się tak jak po pierwszym przegranym. Wyraźna przewaga nadal należała do Polek, które zwyciężyły 3:1 (25:22, 18:25, 25:13, 25:18). Dzięki temu zapewniły sobie co najmniej prawo gry w barażu o wejście do ćwierćfinału. O tym, czy tak się stanie, czy Polki awansują z pierwszego miejsca, decydował mecz z broniącą tytułu Serbią, który zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety.