– Było trudniej niż z Rosją. Tam byliśmy spokojni, graliśmy swoje, tu, gdy się nie układało, było nerwowo – powiedział Michał Kubiak, MVP spotkania z Argentyną. Kapitan naszej reprezentacji atakował ze skutecznością 62 procent i jak zwykle był jej duchowym liderem. A twardy charakter był tego dnia w Hamamatsu bardzo potrzebny.
Pierwszy set nie zapowiadał problemów. Argentyńczycy, którzy zaczęli z Facundo Conte w ataku, nie mieli wiele do powiedzenia. Przegrali 18:25 i wydawało się, że to spotkanie nie zabierze Polakom wiele energii. Ale potem Conte wrócił na lewe skrzydło i pokazał, że przyjęcie z atakiem to jego właściwe miejsce, a drugi set w niczym nie przypominał pierwszego.
– To było inne spotkanie niż z Rosją. Jak grasz z olbrzymami, musisz skakać wyżej od nich, być jeszcze silniejszy. A tu szybkość, technika i spryt. Argentyna potrafi grać inteligentnie i jeszcze nieraz w Japonii to udowodni – skomentował Bartosz Kurek, który znów był najbardziej obciążonym atakami zawodnikiem polskiej drużyny. Atakował 38 razy, 19 z tych ataków zakończył zdobyciem punktów i podobnie jak w poprzednich spotkaniach nie zawiódł. Miał lepsze i gorsze momenty, ale w takim turnieju jak Puchar Świata, kiedy trzeba grać dzień po dniu, to normalne. Zdobył 23 pkt, najwięcej w naszej drużynie, drugi w tej klasyfikacji był Kubiak (17).
W trzeciej partii Polacy przegrywali 6:11 i wtedy nastąpił ich zryw, który w dużej mierze przesądził o wyniku tej partii. Nasi siatkarze odrobili straty w mistrzowskim stylu, wyszli na prowadzenie 13:12 i kontrolowali sytuację już do końca seta.
Ale Julio Velasco, legendarny trener Argentyńczyków, nie zamierzał się poddać, w czwartym secie jego zespół miał piłkę setową (24:23).