Aluron CMC Warta został wicemistrzem Polski i drugą najlepszą drużyną w Europie. Jest dziś siatkarską potęgą, a zaczynaliście od stworzenia amatorskich rozgrywek dla mieszkańców Zawiercia…
To było stowarzyszenie zrzeszające ludzi chcących popołudniami grać w siatkówkę, a ja byłem jednym z szeregowych uczestników tych meczów. Chęć gry w lidze pojawiła się później, kiedy z grona najlepszych zawodników stworzyliśmy drużynę rywalizującą od piątego poziomu rozgrywek.
Potem pojawił się sponsor, firma Aluron.
Na początku celem było znalezienie kilkunastu tysięcy złotych na stroje i wyjazdy na mecze ligowe. Graliśmy w trzeciej, a potem w drugiej lidze i przez pierwszych kilka lat nie było żadnej promocji marki. Przeskok do pierwszej ligi sprawił, że musieliśmy przejść na zawodowstwo, a to zmieniło postrzeganie potencjału współpracy. Do podejścia: róbmy coś dla społeczności lokalnej, bo tu prowadzimy biznes i tu mieszkają nasi pracownicy, dołożyliśmy aspekt biznesowy. Dzięki temu możemy być pokazywani w mediach i dostrzegani w innych częściach kraju.
Czytaj więcej
Rywalizacja była zacięta, emocji nie brakowało, ale po pięciosetowym boju złote medale Ligi Mistr...
Trudno awansować do pierwszej ligi z samymi amatorami. Pewnie pojawili się jacyś siatkarze z przeszłością ligową?
W składzie mieliśmy amatorów i zawodników, którzy z jakichś powodów nie załapali się na większą siatkówkę, ale dalej chcieli czuć adrenalinę i łączyli to z normalną pracą. Ich wynagrodzenie nie musiało pokrywać kosztów życia, więc nie trzeba było im płacić wielkich pieniędzy.
Pracownicy Aluronu grali w waszej drużynie?
Żaden z pracowników firmy nie miał takich umiejętności. Było jednak kilka sytuacji, kiedy zawodnik kończący karierę pytał o możliwość odbycia stażu u nas. Do tej pory zawodowo z Aluronem współpracuje Michał Żurek, nasz były kapitan. To dobrze świadczy o potencjale intelektualnym siatkarzy. Kiedy kończy się kariera zawodowa, chcą poznać trochę realnego życia i zdobyć zawód, pracując u sponsora klubu.