Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Porażka w półfinale z Francją sprawiła, że w meczu o trzecie miejsce Polacy zagrali ze Słowenią. To rywal, którego Polacy wyjątkowo nie lubią. Biało-czerwoni w ostatnich latach wygrywali z Włochami, Brazylią czy Francją, ale z reprezentacją Słowenii przegrywali regularnie i to w fazie pucharowej mistrzostw Europy. W tej edycji Ligi Narodów Słoweńcy także okazali się lepsi, wygrywając w turnieju kontynentalnym w Lublanie.
Przed igrzyskami olimpijskimi polscy siatkarze dostali szansę na poprawienie tego bilansu i nabranie przekonania, że Słoweńcy też są do ogrania.
Czytaj więcej
Na tym etapie wszyscy selekcjonerzy mieszają w składach i szukają najlepszych rozwiązań. Przed turniejem olimpijskim nie można wkładać na drużynę zbyt dużej presji.
Polacy wygrali ze Słowenią 3:0
- Lepiej jest przegrać teraz, myśleć, co zrobiło się źle, niż wpadać w euforię. Nie da się zawsze wygrywać. Nie może tego dokonać nawet reprezentacja Polski, która w ostatnich 10 latach osiągała niesamowite wyniki. Rok temu Polacy wygrali mistrzostwa Europy, a dwa lata temu przegrali w finale mistrzostw świata z Włochami – mówi „Rz” Andrea Anastasi, były selekcjoner reprezentacji Polski.
Trzeba przyznać, że w pełni wykorzystali okazję do poprawy statystyki bezpośrednich meczów. Tylko w pierwszym secie walka była wyrównana. Potem Polacy włączyli tryb „monster block”, jak śpiewają kibice na trybunach.