– Sąsiadka w bloku była nauczycielką muzyki i często słyszeliśmy jak gra na pianinie – wspomina siatkarz.
– Rodzicom się spodobało, zostaliśmy z siostrą zapisani na lekcje, a sami byliśmy na zbyt mali, by protestować. Ta muzyczna przygoda nie trwała zbyt długo, niespełna dwa lata, ale nauczyłem się podstaw gry. Po latach stwierdziłem, że warto do tego wrócić. Najpierw ćwiczyłem na starym keybordzie, ale później kupiłem pianino. I zacząłem grać, choć ciągle powtarzam, że to dużo powiedziane. W sytuacji, w jakiej aktualnie wszyscy się znaleźliśmy, ta moja „zabawa” w muzykę nabiera innego wymiaru. Jedno jest pewne: przy pianinie nie tylko wypoczywam, ale zmieniam się w innego człowieka. Muzyka łagodzi obyczaje, to powiedzenie w moim przypadku naprawdę znajduje uzasadnienie.
Rozterki licealisty
Tata Jacek, pasjonat-amator siatkówki, sprawił, że syn chodził z nim na treningi oraz mecze. Wielkiego wyboru z zajęciami sportowymi nie było, więc od trzeciej klasy szkoły podstawowej zaczął regularnie trenować i uczestniczyć w turniejach minisiatkówki, w których rywalizowało się po dwóch, trzech lub czterech. Tak trafił pod opiekę trenera Łukasza Mężyka w Dunajcu Nowy Sącz i tak się zaczęła jego siatkarska przygoda, która z czasem nabierała rozmachu.
– Dość szybko „wyfrunąłem” z domu. Zaraz po ukończeniu gimnazjum trafiłem do dobrego liceum w Bełchatowie i mogłem, z pomocą nauczycieli, godzić naukę ze sportem – wspomina nasz bohater.
– Szkoła Mistrzostwa Sportowego mnie ominęła, najpierw byłem o rok za młody. A gdy w kolejnym otrzymałem propozycję, ostatecznie zrezygnowałem, bo nie chciałem już mieszać w swojej edukacji szkolnej. Ten wybór, tak sądzę, okazał się właściwy. Pod koniec liceum miałem poważne rozterki, bo zastanawiałem się, czy zrezygnować z siatkówki i nie wybrać studiów politechnicznych. Moi rodzice są budowlańcami, tata w domu ciągle coś liczył, i nadal liczy, a mama rysuje. Stąd też moje zainteresowania szły w kierunku architektury. Ostatecznie zwyciężyła siatkówka, to w niej staram się dążyć do doskonałości.
Zmiana pozycji
Gdy zaczynał grać na poważnie, był środkowym. Potem chciał zostać przyjmującym. W końcu trener zadecydował, że został… rozgrywającym.