O bajońskich zarobkach w świecie siatkówki powiedziano i napisano już wiele. Przedstawiciele tej dyscypliny grający na najwyższych szczeblach oczywiście mogą z zazdrością patrzeć na zarobki piłkarzy, tenisistów czy sportowców kilku innych dyscyplin, ale też z pewnością nie mają żadnego prawa narzekać na swoje uposażenia.
Do legend urosły przecież zarobki w najlepszych klubach Rosji, gdzie gazowi czy naftowi potentaci łożą na siatkówkę niewyobrażalne pieniądze. Władimir Alekno, trener Zenitu Kazań, zapytany po jednym z wielu triumfów w Lidze Mistrzów o budżet klubu, odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem: „Jest taki, żeby zatrudnić wszystkich, których chcemy”. Jednym słowem – nieograniczony.
Szeroko na graczy ze świata otwiera się – choć nie od dzisiaj – Azja. Kluby w Japonii czy Korei Południowej nie gwarantują najwyższego poziomu czy rozwoju, ale zagraniczni siatkarze mogą liczyć tam na naprawdę godne zarobki, bardzo często przekraczające 300 lub 500 tysięcy dolarów rocznie. Azjaci wymagają jednak jakości od zawodników, których pozyskują. To na obcokrajowcach spoczywa ciężar gry i nie jest wyjątkowym wyczynem, jeśli zawodnik w jednym meczu zdobędzie w granicach 30-40 punktów.
Raport marzeń
Jest też i liga włoska. Serie A ponad dekadę temu była spełnieniem marzeń wielu siatkarzy. Wiązało się to oczywiście z dominacją Włochów na arenie międzynarodowej, ale siła ligi potrafiła przyciągnąć na Półwysep Apeniński czołowych Brazylijczyków, Amerykanów czy uciekinierów z Kuby. Było też kilku Polaków – Paweł Zagumny, Krzysztof Stelmach, Sebastian Świderski. Później pojawiło się ich całkiem sporo, ale z uwagi na perypetie finansowe, Serie A zaczęła z wolna sunąć po równi pochyłej. Nadal była uważana za jedną z czołowych na świecie, ale oddała na jakiś czas prym Rosjanom, a i PlusLiga znacząco się wtedy wzmacniała. Włosi przetrwali jednak chudsze lata i w ostatnich sezonach znów odbudowują swoją potęgę. To Serie A jest teraz najbardziej pożądanym kierunkiem przy wyborze klubu przez zawodników. W sumie nic w tym dziwnego, jeśli spojrzeć na raport, który ukazał się pod koniec października w La Gazetta dello Sport. Najlepiej zarabiającym siatkarzom we Włoszech wpływa na konto tyle pieniędzy, ile w Polsce jeszcze nikt nigdy nie widział.
Tylko dla najlepszych
Dziewięćset tysięcy złotych – jeszcze kilka sezonów temu tyle wynosiła najlepsza roczna wypłata dla siatkarza grającego w Polsce. Teraz te zarobki poszły oczywiście w górę. Dziewięćset tysięcy – tyle że euro – zarabia też Wilfredo Leon, który otwiera listę najlepiej opłacanych siatkarzy Serie A. Reprezentant Polski grający w Perugii jest samotnym liderem, bowiem drugi na liście płac Georg Grozer zarabia w Piacenzie „tylko” pół miliona euro. Dalej w kolejności są Amerykanin Aaron Russell czy Brazylijczyk Ricardo Lucarelli. Czołową dziesiątkę zamyka słynny Bułgar Matej Kazijski. Jego trzysta tysięcy euro to zarobek porównywalny z najlepszymi zawodnikami grającymi nad Wisłą.