Dobrze wiemy, jaka jest stawka

Paweł Zatorski, libero reprezentacji Polski o swojej roli na boisku, meczu z Belgami i berlińskim turnieju.

Aktualizacja: 06.01.2016 19:32 Publikacja: 06.01.2016 18:21

Dobrze wiemy, jaka jest stawka

Foto: Fotorzepa

"Rzeczpospolita": Belgia to będzie łatwy rywal czy może niewygodny, bo grając z nieco słabszym zespołem, trudniej się skoncentrować?

Paweł Zatorski: Nie ma słabych drużyn na takim turnieju jak ten. Belgowie potrafią grać i naprawdę trzeba być czujnym, by nie stracić z nimi punktów, co byłoby katastrofą. Nie spotykamy się z nimi zbyt często, ostatnio pokonaliśmy ich jesienią dość łatwo w Warnie podczas mistrzostw Europy, ale nie wyciągałbym z tego daleko idących wniosków.

Kapitanem Belgów jest pana klubowy kolega z Zaksy Kędzierzyn-Koźle Sam Deroo. Będzie dziś uprzykrzał panu życie?

Chyba tak, bo to bardzo dobry, wszechstronny zawodnik. Silny, wysoki, a przy tym znakomity technik, lubi magiczne sztuczki na siatce. Taki trochę nasz Mateusz Mika. Ale jak trzeba, to przyłożyć też potrafi.

Jak pan się czuje w grze na dwóch libero, gdy broniącym jest Damian Wojtaszek, a pan odpowiada tylko za przyjęcie zagrywki rywali?

To dla mnie nowa rola, choć wcześniej, w mniej znaczących meczach, już takiego rozwiązania próbowaliśmy. Najpierw z Krzysztofem Ignaczakiem, później z Piotrem Gackiem. Powiem tak: jeśli będziemy wygrywać i ta opcja się sprawdzi, mogę tak grać zawsze.

Jakie serwy są trudniejsze do odbioru – potężne bomby czy techniczne floty?

Jak jesteś w formie, to bez znaczenia. Oczywiście są drobne różnice, bo bomba bombie nierówna, tak jak są różne jakościowo floty, ale jak jesteś w gazie, to odbierasz prawie wszystko. I podobnie jest z obroną. Masz formę, to bronisz piłki, które normalnie są nie do obrony.

Ale na pewno są zawodnicy posyłający bomby, po których następnego dnia bolą pana ręce...

Tego się nie czuje, proszę mi wierzyć, ręce nie bolą.

Patrzę na naszą drużynę, mając w oczach niedawne mistrzostwa Europy, i wydaje mi się, że macie teraz w sobie dużo więcej radości...

Wtedy mieliśmy za sobą pięć miesięcy grania bez przerwy i w głowach porażkę w ostatnim meczu Pucharu Świata z Włochami, która zabrała nam kwalifikację olimpijską. Do tego sukces w mistrzostwach Europy z punktu widzenia awansu do Rio nic nie dawał, bo taki dziwny obowiązuje regulamin. Sam pan przyzna, że niewiele było powodów do optymizmu. Teraz jest inaczej, wiemy, jaka jest stawka. Cieszymy się z wygranej z Serbią, ale to tylko mały kroczek do celu. Koniecznie trzeba zrobić kolejne.

—w Berlinie rozmawiał Janusz Pindera

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia