Włosi od pierwszych piłek sobotniego finału wyglądali tak, jakby nie do końca wiedzieli, co się dzieje. Liczyli się z tym, że Polacy zagrają świetnie i będą trudnym przeciwnikiem, ale takiego poziomu chyba nie przewidzieli.
Mecz zaczął się od prowadzenia Polaków 4:0, a Ferdinando De Giorgi wziął czas, na którym przypominał, jak przyjmować zagrywki lecące pomiędzy zawodników. Nic to nie dało, za chwilę Norbert Huber posłał kolejnego asa. Przez cały mecz środkowy nękał przeciwników trudnymi serwisami, do tego świetnie atakował, a nawet bronił, co przy jego wzroście nie było takie łatwe. Kiedy siadał na ławkę po jednej czy drugiej zepsutej zagrywce, nikt nie miał pretensji. Koledzy poklepywali go po plecach, bo świetnie wykonywał swoje zadania. W grze Hubera jak w soczewce widać było siłę polskiej reprezentacji. Każdy wiedział, co ma robić na boisku, i starał się dodać coś ekstra.
Czytaj więcej
Polscy siatkarze zagrali fantastycznie i nie dali Włochom szans w finale mistrzostw Europy, wygrywając 3:0 (25:20, 25:21, 25:23). Byli lepsi od pierwszej do ostatniej piłki.
Środkowego można nazwać odkryciem mistrzostw, chociaż już nie jest juniorem. Wcześniej zmagał się jednak z kontuzjami, a w tym czasie na jego pozycji błyszczeli inni: Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski. Huber cierpliwie czekał na szansę i dostał ją w tym sezonie. Urazu doznał bowiem Bieniek. Jego przykład pokazuje siłę reprezentacji i głębię składu, którym dysponuje Nikola Grbić. Za jednego kontuzjowanego wchodzi inny siatkarz, który wcale nie jest słabszy.
Nikola Grbić i jego Spartanie
Wygląda na to, że mimo takiej rywalizacji w drużynie nie ma złej krwi. Grbić na turniej zabiera 14 zawodników, spośród których każdy należy do najważniejszych postaci.