Ta historia i tak miała się wydarzyć, ale rosyjska napaść na Ukrainę nadała jej nowy wymiar. Klub ze Lwowa już kilka lat wcześniej zaczął starania o dołączenie do polskich rozgrywek. W maju 2021 roku udziałowcy Polskiej Ligi Siatkówki podjęli decyzję o rozszerzeniu ligi.
– To bardzo ciekawy projekt, na styku sportu, biznesu, kultury i historii. Dzisiaj pytaliśmy naszych udziałowców, co sądzą o tym pomyśle i czy są gotowi na taką nowość. Odpowiedź była bardzo jasna, choć oczywiście dopiero przyszłość pokaże, w jaki sposób to wszystko uda się przeprowadzić – mówił wtedy prezes Polskiej Ligi Siatkówki Artur Popko.
Dwunaste miejsce
W październiku obie strony podpisały list intencyjny z Barkomem – Każany Lwów, a wojna przyspieszyła decyzje. Wtedy jeszcze pojawiały się wątpliwości, czy klub z Ukrainy jest gotowy organizacyjnie na takie wyzwanie i czy to dobrze, że zaczyna od razu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wojna wszystko zmieniła. W marcu była telekonferencja z prezesem i właścicielem Olegiem Baranem i podjęto decyzję o przyjęciu trzykrotnego mistrza Ukrainy do rozgrywek PlusLigi.
Dziś widać, że sportowo o ukraiński klub nie trzeba się martwić, bo radzi sobie całkiem nieźle. Przed sezonem trener Ugis Krastins zapowiadał, że liczy na zajęcie dziesiątego miejsca w stawce 16 zespołów. Po sobotniej wygranej z Cuprum Lubin Barkom – Każany Lwów jest na 12. pozycji i może realnie myśleć o osiągnięciu tego celu. Punktów mogłoby być trochę więcej, bo siedem razy ukraińska drużyna przegrała po tie-breaku i tylko raz wygrała pięciosetowy mecz.
– Jeśli mierzysz się z doświadczonymi graczami, to wygranie piątego seta zależy od pewności siebie. PlusLiga jest silna, ale nie bałem się niczego przed startem sezonu. Mniej więcej wiedziałem, czego się spodziewać. Znałem zawodników i drużyny, więc nie było wielkiego zdziwienia poziomem. Może tylko zaskoczyło mnie, jak wielu jest dobrych, polskich zawodników – mówi „Rz” trener Krastins.