To będzie już piąty finałowy turniej w naszym kraju. W 2002 roku Mostostal Kędzierzyn-Koźle zorganizował Final Four w Opolu, a później trzykrotnie gospodarzem była Skra Bełchatów w Łodzi. I niewiele zabrakło, by w ostatnim turnieju w Polsce, w 2012 roku, Skra stanęła na najwyższym stopniu podium. Ostatecznie po błędzie sędziego, który nie dostrzegł, że Michał Winiarski atakował po bloku, wygrała drużyna z Kazania.
Teraz mistrzowie Rosji też będą faworytem. W drodze do finału wyeliminowali dwie polskie drużyny: najpierw Lotos Trefl Gdańsk, a w drugiej fazie play-off Skrę. Ale pierwszy mecz w Kazaniu zespół z Bełchatowa wygrał 3:2 i była nadzieja, że w tej sytuacji w Tauron Arenie zobaczymy Mariusza Wlazłego i jego kolegów. Tak się jednak nie stało.
Rewanżowe spotkanie w Łodzi toczyło się już pod dyktando drużyny Władymira Alekny, a najwięksi gwiazdorzy – Kubańczyk Wilfredo Leon, Amerykanin Matt Anderson i Rosjanin Maksim Michajłow – zagrali tak jak potrafią, czyli wyśmienicie.
Kazań nie ma słabych punktów. Wspomniana trójka to giganci światowej siatkówki. Leon, Kubańczyk z polskim paszportem, potrafi zniszczyć każdego rywala morderczym serwisem i atakiem z wysokiej piłki. To samo mierzący 208 cm Anderson. W reprezentacji USA jest atakującym, ale w Kazaniu gra na pozycji przyjmującego, razem z Leonem, i radzi sobie, jak na gwiazdę przystało. W roli klasycznego atakującego oglądamy Michajłowa, gracza kompletnego, który gdy trzeba potrafi też stanąć na przyjęciu.
Alekno jako trener cudotwórca urodził się w pamiętnym olimpijskim finale w Londynie (2012), gdy prowadzona przez niego reprezentacja Rosji pokonała Brazylię, choć przegrywała 0:2 w setach. Pochodzący z Białorusi szkoleniowiec przestawił wtedy Michajłowa na przyjęcie, a mierzącego 217 cm środkowego Dmitrija Muserskiego na atak. I to był strzał w olimpijskie złoto.