60 lat temu Polki w Rydze i Moskwie zdobyły nie tylko miejsce w najlepszej ósemce mistrzostw świata, ale wywalczyły brązowy medal, potwierdzając mocną pozycję w ówczesnej hierarchii siatkarek.
Tamta dumna historia ma z dzisiejszą opowieścią niewiele wspólnych cech. Służy raczej do pokazania, jak trudno polskim siatkarkom przebić się w mistrzostwach świata i jak wiele więcej wysiłku dziś trzeba, aby stanąć na podium.
Mistrzostwa świata siatkarek
Ćwierćfinały (wtorek)
Apeldoorn: Włochy – Chiny (17.00)
Gliwice: USA – Turcja (17.30)
Apeldoorn: Brazylia – Japonia (20.00)
Gliwice: Polska – Serbia (20.30)
Polki w 1962 roku wygrały pięć spotkań, przegrały trzy i wywalczyły brąz. Teraz drużyna Stefano Lavariniego zwyciężyła już sześciokrotnie i doznała trzech porażek.
Pomogła młoda krew
Warto chwalić trenera polskiej kadry, który mając kilka miesięcy na przygotowania, zdołał osiągnąć to, czego nie zrobili liczni poprzednicy: Andrzej Niemczyk, Marco Bonitta, Jerzy Matlak, Hubert Wagner. Przebił szklany sufit, czyli 9. miejsce w MŚ mimo kilku kontuzji i tego, że przejął po Jacku Nawrockim kadrę rozbitą, niepewną swej siły.