W tym sezonie, po raz pierwszy od ośmiu lat, przed nazwą rozgrywek nie można dodać „liga mistrzów świata”. Teraz ten tytuł, razem ze złotymi medalami mundialu, przejęli Włosi. Ale to nie oznacza, że PlusLiga będzie słabsza. Emocji może być nawet więcej, a kompleksów wobec Serie A też mieć nie trzeba.
W ostatnich dwóch latach, dzięki zwycięstwom ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów, to Polska ma najlepszy klub w Europie. Włoski Itas Trentino w dwóch finałowych występach zdołał wyrwać Polakom tylko seta. Rozgrywki nad Wisłą śmiało można nazywać jednymi z dwóch najsilniejszych na świecie, bo przecież ostatnio w półfinale LM grał Jastrzębski Węgiel.
Młodzi nie mają łatwo
PlusLiga stawia coraz wyższe wymagania i nic dziwnego, że młodzi Polacy, nawet wicemistrzowie Europy do lat 20, mogą mieć problemy z regularnymi występami.
– Nie oczekujmy, że młodzi od razu będą gotowi do gry na tym poziomie. To już nie te czasy, kiedy roczniki Aleksandra Śliwki i Tomasza Fornala wskakiwały do „szóstki” w drużynach PlusLigi. Teraz konkurencja jest zbyt silna. Ważniejsza jest kwestia wprowadzania do gry młodych, szukania dla nich miejsca do rozwoju. Uważam, że jeśli ktoś z tej drużyny będzie w „szóstce” zespołu Tauron 1. ligi, to już super – mówi „Rz” Jakub Bednaruk, trener ekstraklasowych zespołów, a obecnie ekspert Polsatu Sport.
Nie tylko młodzi Polacy mogą mieć pod górkę. W ostatnich latach grać nad Wisłę przyjeżdżało wielu doświadczonych obcokrajowców, którzy potem nie poradzili sobie w PlusLidze.