Po 13 latach na najwyższym stopniu podium znów stanął zespół z Kędzierzyna-Koźla. Zaksa w finale potrzebowała tylko trzech spotkań, by pogrążyć broniącą tytułu Asseco Resovię, nie tracąc przy tym seta. To pierwszy taki przypadek w historii tych rozgrywek.
Równie szybko w walce o brązowy medal rozprawiła się z rywalem Skra. I nie przeszkodził jej w tym wewnętrzny konflikt w drużynie, za który zapłacił głową trener Miguel Angel Falasca. Ściągnięty w awaryjnym trybie Francuz Philippe Blain (drugi szkoleniowiec naszej reprezentacji) sprawnie wszystko posklejał i gdyby nie feralny, przegrany pierwszy set z BBTS Bielsko-Biała, to Skra grałaby o mistrzowski tytuł z Zaksą. A tak musiała się zadowolić efektownym zatopieniem Lotosu Trefla Gdańsk.