Nie będzie pierwszego trofeum reprezentacji pod wodzą Nikoli Grbicia. Nadzieje przed wyjazdem do Bolonii były spore, bo Polacy w fazie grupowej radzili sobie naprawdę dobrze. Zajęli drugie miejsce w tabeli i w ćwierćfinale w Bolonii zmierzyli się z Iranem, rywalem teoretycznie łatwiejszym od np. Brazylii czy Francji, ale i tak biało-czerwoni mieli z nimi problemy.
To, czego nie potrafili wykorzystać Irańczycy, bezwzględnie obnażyli Amerykanie, którzy słyną z tego, że do najważniejszych imprez potrafią się znakomicie przygotować. Polaków też mieli rozpracowanych znakomicie. Od początku serwisem uderzali w Kamila Semeniuka, zwłaszcza jeśli przyjmujący stał na lewym skrzydle i potem miał problemy z pozbieraniem się do ataku. Nic dziwnego, że zawodnik Sir Safety Perugia miał problemy ze zdobywaniem punktów. Jedna strzelba polskiej kadry została wyłączona, więc trzeba było zneutralizować drugą. Bartosz Kurek tylko w drugim secie radził sobie z blokiem rywali, który znakomicie przesuwał się, kiedy kapitan kadry zbierał się do wyskoku.