Jak wyglądała sytuacja w pana klubie, kiedy wybuchła wojna?
Czułem ze strony klubu pełne zrozumienie. Wiedzieli, że sytuacja mnie przytłoczyła. Byliśmy we Włoszech, zbliżał się mecz europejskich pucharów. Obudził mnie telefon od dziewczyny, która była w Kazaniu. Pobiegłem do naszego kierownika, żeby jak najszybciej zadbał o jej powrót do Polski. Później zadzwoniłem do menedżera. Chcieliśmy od razu zacząć rozmowy o tym, aby opuścić Rosję, bo nie wyobrażałem sobie dalszej gry na terenie tego kraju. Nie było to jednak takie łatwe. Wszystko trwało długo, bo dwa tygodnie wcześniej przedłużyłem kontrakt z Zenitem.