Jak do tego doszło?
Wszystko odbyło się bardzo szybko. Około tydzień temu dostałem telefon od dyrektora sportowego niemieckiej federacji. Porozmawialiśmy i umówiliśmy się na spotkanie osobiście. Dyrektor przyjechał do mnie, do Gdańska. Kilka dni później podpisaliśmy umowę.
Otwiera się przed panem olbrzymia szansa, jednak to też skok na głęboką wodę. Miał pan pewne obawy przed podpisaniem umowy?
Dla mnie to niesamowite okazja i wyzwanie. Jestem młodym trenerem. Jako pierwszy szkoleniowiec pracuję od trzech lat, ale przecież siatkówka towarzyszy mi praktycznie całe życie. Zawsze dążyłem do tego, żeby pracować na szczeblu reprezentacyjnym. Największą moją obawą było to, jak uda mi się połączyć dwie prace, czyli posadę w klubie (Michał Winiarski będzie też trenerem Trefla Gdańsk lub Aluronu Warty Zawiercie– przyp.red.) oraz reprezentacji z życiem rodzinnym, które jest dla mnie bardzo ważne. Bardzo kocham moją żonę i dzieci i na pewno tęsknota za nimi będzie najtrudniejsza. Pozytyw jest taki, że miejsce, w którym zazwyczaj będziemy trenować, jest tylko o pięć godzin jazdy samochodem. Będziemy dużo podróżować.
Dwa etaty w siatkówce, a do tego trzeci etat w domu. Jak to pogodzić z rozwojem, zdobywaniem nowej wiedzy?