Trójkolorowi sprawiają wrażenie, jakby chcieli sobie zrekompensować niepowodzenie w Rio. Marzyli o medalu olimpijskim, byli w gronie faworytów i odpadli w fazie grupowej.
Tegoroczna Liga Światowej toczyła się pod ich dyktando, w finale w Kurytybie nie przegrali żadnego meczu, w decydującym pokonali 3:2 Brazylię.
No, ale jak się ma w zespole kogoś takiego jak Earvin N'Gapeth czy Benjamin Toniutti, nie ma rzeczy niemożliwych. Obaj są dowodem, że wcale nie trzeba mieć 2 metrów wzrostu, by błyszczeć na parkiecie. Toniutti (183 cm) jest jednym z najlepszych rozgrywających na świecie. Przez ostatnie dwa lata udowadniał to w PlusLidze, występując w barwach Zaksy Kędzierzyn-Koźle, oraz w reprezentacji Francji, z którą sięgnął po mistrzostwo Europy (2015) i dwukrotnie wygrał LŚ.
Jego kolega, 26-letni Earvin N'Gapeth, też nie jest olbrzymem. 194 cm na lewym skrzydle nie robi wrażenia, ale jego gra już tak. W meczu z Brazylią zdobył 29 punktów i po raz drugi uznano go za MVP finałowego turnieju LŚ.
Talent N'Gapetha w odróżnieniu od dwa lata starszego Toniuttiego, który na swoją pozycję pracował długo i cierpliwie, znany jest od dawna. Już w 2009 roku został uznany za MVP mistrzostw Europy kadetów. Trójkolorowi dwukrotnie, z N'Gapethem w składzie, wygrywali te mistrzostwa, zdobyli też złoty medal ME juniorów, stawali na podium mistrzostw świata.