Niepokonane w Bydgoszczy Polki, w poprzednim tygodniu Ligi Narodów, swoją dobrą passę chciały kontynuować w Wałbrzychu. W pierwszym meczu ich rywalkami były Japonki, które początkowo stawiły dość silny opór polskiemu zespołowi. Później miało być łatwiej, a była wojna nerwów - relacjonuje Onet.pl.
W pierwszym secie gra była dość wyrównana, ale w środkowej jego części gra przestała się Polkom kleić i Japonki wyszły na prowadzenie 17:15. Wtedy trener Jacek Nawrocki wziął czas. Zbytnio to nie pomogło. Wkrótce przeciwniczki Polek zagrały asa serwisowego i niebezpiecznie zbliżyły się do wygranej w secie. Reprezentantki Polski nie zdołały już odrobić strat i pierwszą partię przegrały 18:25.
Początek drugiego seta w wykonaniu Biało-Czerwonych był piorunujący. Polki szybko wyszły na prowadzenie 6:2. Cztero lub pięciopuntkowa przewaga utrzymywała się bardzo długo. W pewnym momencie Japonki zupełnie się zacięły i polskie zawodniczki wyszły na prowadzenie 15:7. Swoją przewagę utrzymały do końca seta, wygranego aż 25:15.
Po tak udanie zakończonej partii, gra Polek znowu się popsuła. Japonki szybko złapały dwupunktowe prowadzenie. Udało się wyrównać, doprowadzić do wyniku 9:9 i konynuować passę. Za moment było 14:10 i wszystko układało się bardzo pomyślnie. Popisowo grała Malwina Smarzek, która wręcz bombardowała Japonki swoimi silnymi atakami. Set zakończył się wygraną Polek 25:16.
Kolejny set to dobry początek Polek i ich prowadzenie 6:1. Biało-Czerwone kontrolowały rezultat spotkania, o czym świadczył wynik 12:6, dopiero potem coś zaczęło się psuć. Rywalki zdołały zmniejszyć straty do 17:13, a zaraz potem zdobyły kolejne trzy punkty. Japonki na prowadzenie wyszły przy stanie 20:19. Fatalna końcówka Polek doprowadziła do tego, że to rywalki cieszyły się z wygranej 25:21 i doprowadzenia do tie-breaka.