Liga Narodów. Przegląd wojsk na poligonie

Smutki w Chicago – Polacy w trzech meczach Pucharu Narodów nie wygrali ani jednego seta.

Aktualizacja: 18.06.2018 23:29 Publikacja: 18.06.2018 19:11

Bartosz Kurek i Paweł Zatorski

Bartosz Kurek i Paweł Zatorski

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

Byli liderami, teraz są na piątym miejscu. Na ostatniej prostej w Melbourne nie mogą popełniać błędów, jeśli chcą zagrać w Final Six (awansuje pięć drużyn).

Turniej w Hoffman Estates pod Chicago zapowiadał się na trudny, biorąc pod uwagę klasę przeciwników, ale po drużynie Vitala Heynena spodziewano się jednak czegoś więcej. Poprzednie osiem zwycięstw i tylko jedna porażka (z Niemcami) utwierdzały nas w przekonaniu, że belgijski szkoleniowiec idzie dobrą drogą.

Tym razem jednak musiał przełknąć gorzką pigułkę, a kibice razem z nim. Z Irańczykami Polakom zawsze grało się ciężko, ale porażka 0:3 zabolała, podobnie jak przegrane do zera z USA i Serbią.

W Chicago zabrakło wprawdzie naszego najlepszego libero Pawła Zatorskiego i najbardziej doświadczonego środkowego Piotra Nowakowskiego, Heynen zostawił też w Polsce najsolidniejszych atakujących, Dawida Konarskiego i Łukasza Kaczmarka, ale wydawało się, że ci, których wysłał do boju, udźwigną ciężar.

Tak jak udźwignęli podczas turnieju w Osace, wygrywając wszystkie mecze, choć musieli radzić sobie bez mającego kłopoty zdrowotne Michała Kubiaka i jednego z dwóch podstawowych rozgrywających, Grzegorza Łomacza. W Japonii w każdym spotkaniu inny z młodych zawodników brał ciężar gry na siebie. W USA zabrakło lidera w najtrudniejszych momentach.

Ale Vital Heynen szuka też pozytywów. Uważa, że mimo porażek jego podopieczni grali dobrze, chociażby w meczu z USA. Podkreśla, że dla wielu z nich to dopiero początek rywalizacji na takim poziomie. Belg od początku stawia sprawę jasno: Liga Narodów jest poligonem doświadczalnym i on z tego korzysta, dokonując przeglądu swoich wojsk.

Awans do Final Six byłby miłym ukoronowaniem tego, co do tej pory się wydarzyło, ale nie będzie nieszczęścia, najwyżej przykrość, gdy nas w Lille zabraknie.

Jednak nie wszystko stracone. Siatkarze lecą teraz do Melbourne, gdzie zagrają z Argentyną, Brazylią i Australią. Dobry finisz (potrzebne są dwa zwycięstwa) da Polakom prawo gry w finałowym turnieju, a to nie przekracza ich możliwości.

Brazylia nie prezentuje nadzwyczajnej formy, w miniony weekend przegrała w Warnie trzy mecze – z Kanadą, Bułgarią oraz Francją – i po czterech turniejach wyprzedza nasz zespół tylko o jeden punkt, przy tej samej liczbie zwycięstw. Argentyna wydaje się słabsza od Polaków, ale na Australię trzeba uważać: podczas igrzysk w Londynie (2012) pokonała naszych siatkarzy.

W tabeli Ligi Narodów po czterech turniejach fazy interkontynentalnej prowadzą Francuzi, którzy udział w finale mają zapewniony jako gospodarze, przed USA i Rosją. Za Polakami są Włosi, Serbowie i Kanadyjczycy.

Do Melbourne doleci z Polski nasz najlepszy libero Paweł Zatorski, a Michał Żurek i Kacper Piechocki wracają do domu, podobnie jak rozgrywający Fabian Drzyzga, którego zastąpi Marcin Janusz. Doleci też atakujący Łukasz Kaczmarek w miejsce Damiana Schulza i piąty przyjmujący, Aleksander Śliwka, człowiek od czarnej roboty, który w Melbourne może się przydać.

Vital Heynen dalej szuka najlepszego składu, ale ma chyba świadomość, że czas poszukiwań powoli się kończy.

Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia