Do największych emocji finału w Katowicach wiodła długa droga – pierwszy set wygrali Słoweńcy, ale trzeba dodać, że głównie dzięki wielkiej liczbie błędów rywali, w drugim to Włosi byli górą dzięki lepszej pracy bloku i skutecznym atakom Daniele Lavii. Liczyć na powtórkę spotkania grupowego (3:0 dla Italii) już się nie dało.
Finałowy mecz sędziował na słupku Polak, Wojciech Maroszek. Nie miał wielu okazji, by temperować słowa i gesty obu stron, tym bardziej, że w zasadzie zwycięstwo każdej z drużyn oznaczało sukces włoskiej siatkówki – obaj trenerzy finalistów to Włosi. Walka nabrała jednak tempa, w trzecim secie ponownie z przodu była Słowenia, tym razem dzięki znakomitej zagrywce, zwłaszcza bombardiera Tončeka Sterna oraz rewelacyjnej grze środkowych, Alena Pajenka i Jana Kozamernika. Kryzys formy przeżywał Alessandro Michieletto.
Czytaj więcej
Polscy siatkarze wygrali z Serbami mecz pocieszenia w turnieju pocieszenia i drugi raz z rzędu zdobyli brązowe medale mistrzostw Europy.
Kolejny set, kolejna odmiana w meczu, de Giorgi wprowadził zmiennika za nieskutecznego Giulio Pinaliego, i właśnie to Yuri Romano sprawił różnicę, tym bardziej, że przyjęcie zagrywki i atak słoweński też osłabły. Decydował tie-break, w którym Słowenia zaczęła od prowadzenia 3:0, ale Włochy wciąż miały na parkiecie Spodka Romano. Zmiennik nadal atakował niemal bezbłędnie, serwował potężnie, Włosi wrócili, 9:7.
Wtedy do akcji wszedł wreszcie Michieletto, posłał jeszcze dwa dwa asy i mecz długiej walki na bezkompromisowe zagrywki i strzały z każdego miejsca przy siatce pokazał, że młodość oznacza także więcej sił w tak dramatycznych końcówkach. Słowenia, wymęczona także przez półfinał z Polską, w trzecim finale mistrzostw Europy przegrała trzeci raz.