Biało-Czerwoni przed starciem z Australią wciąż nie mogli być pewni gry w Final Six. Jedyną ekipą, która mogła ich jeszcze wyprzedzić byli Włosi, którzy potrzebowali jednak bardzo korzystnego splotu zdarzeń. Polacy musieliby bowiem przegrać niedzielne starcie, nie zdobywając choćby punktu, zaś Italia - pokonać Stany Zjednoczone - czytamy w Onecie.
Podopieczni Vitala Heynena byli wyraźnym faworytem spotkania z drużyną z Antypodów i już w pierwszym secie pokazali, że nie interesuje ich rezultat inny, niż efektowne zwycięstwo. Błyskawicznie udało się wypracować sporą, kilkupunktową przewagę, a następnie konsekwentnie ją powiększać. Na drugą przerwę techniczną nasi kadrowicze schodzili prowadząc 16:10. Do ostatniej piłki nie spuścili z tonu i premierowego seta wygrali 25:16. Miejsce w Final Six było już o krok.