Portoryko ma ładne plaże, piękną starówkę w San Juan i atakującego Maurice'a Torresa, znanego z naszych ligowych rozgrywek (w minionym sezonie reprezentował ZAKSĘ Kędzierzyn Koźle), ale mierzący dwa metry atakujący nie jest gigantem siatkówki i sam meczów nie wygrywa. W meczu z Polską nic specjalnego nie pokazał, jego koledzy również.
Mecz zaczęli Grzegorz Łomacz, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Damian Schulz, Michał Kubiak, Aleksander Śliwka i Paweł Zatorski w roli libero, ale później właściwie każdy dostał szansę, gdyż rywal nie stanowił żadnego zagrożenia.
Było zupełnie inaczej niż dzień wcześniej. W inauguracyjnym meczu z Kubą były nerwowe chwile. Kubańczycy mają zdolną młodzież (wicemistrzowie świata juniorów) i piękne tradycje, ale wszyscy najlepsi z Gorącej Wyspy już uciekli, więc o sukcesy coraz trudniej. Mimo to ich młodzież wygrała trzeciego seta, a w czwartym prowadziła 8:4 i co bardziej nerwowi sympatycy naszej drużyny myśleli już co będzie, jeśli dojdzie do tie breaka.
Na szczęście Polacy wzięli się w garść i pokazali, że potrafią rozwiązywać trudne sytuacje. Najskuteczniejszy był MVP ostatniego Memoriału Huberta Jerzego Wagnera Artur Szalpuk, a niewiele ustępował mu Michał Kubiak.
Vital Heynen nie byłby sobą, gdyby nie wymyślił oryginalnego ustawienia z libero, Damianem Wojtaszkiem, w roli przyjmującego. Pod siatką z Kubą grał oczywiście Szalpuk, ale Wojtaszek wchodził, by wzmocnić przyjęcie trudnego serwisu Kubańczyków. Eksperci byli zaskoczeni pomysłem belgijskiego trenera i wygląda na to, że Heynen szybko do niego nie wróci. Z Portoryko było już normalnie. Belg w swoim stylu nie bał się licznych zmian, więc oglądaliśmy w akcji inną drużynę niż z Kubą.