Vital Heynen przed rozpoczęciem półfinałowego spotkania w Turynie analizował jeszcze mecze Amerykanów na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Przegraliśmy tam z Jankesami w ćwierćfinale i odpadliśmy z turnieju. Słynny Giba powiedział też, że dużo będzie zależeć od postawy Artura Szalpuka. Brazylijczyk, kiedyś najlepszy siatkarz świata ma celne uwagi. Jego zdaniem starcie z Amerykanami będzie najtrudniejszym egzaminem dla młodego Polaka.
I tak właśnie było. Wystarczył jeden, drugi błąd i Heynen dał mu odpocząć wprowadzając w jego miejsce jeszcze młodszego Bartosza Kwolka. Ale Polacy w tym momencie prowadzili 18:10 i grali znakomicie. Chwilę później po skutecznym bloku Piotra Nowakowskiego było 19:10 i wydawało się, że nic już nam w tym secie nie grozi. Amerykanie walczyli jednak do końca. Raz za razem wyprowadzali ciężkie ciosy i zmniejszyli wyraźnie straty. Przy stanie 24:22 zrobiło się nerwowo, ale od czego mamy kapitana Michała Kubiaka, który w swoim stylu obił blok rywali i pierwszy, wyjątkowo udany set został zapisany na nasze konto.
Amerykanie chyba zrozumieli, że będzie ciężko. Do tej pory wygrali osiem spotkań, przegrali tylko w Brazylią mając zapewniony awans do półfinału i podobnie jak Canarinhos wystawili rezerwowy skład. Jeśli mieli w głowie ostatnie zwycięstwa z Polakami, chociażby w Lidze Narodów, to był ich błąd. Biało-czerwoni grali, w ataku i bloku. Podobnie jak w poprzednich spotkaniach na tych mistrzostwach świetnie spisywał się Kurek, bardzo dobrze funkcjonował blok.
Cztery lata temu, gdy Polacy sensacyjnie zdobywali mistrzostwo świata, Amerykanie byli jedynymi, którzy nas pokonali. To oni też wyrzucili nas z olimpijskiego turnieju w Rio. Między innymi dlatego uznawano ich w tym półfinale za faworytów.
W drugim secie szybko wyszli na prowadzenie, ale Polacy doprowadzili do remisu 13:13, by po chwili odskoczyć na dwa punkty, 16:14. Nie trwało to długo. Rywale nie wstrzymywali ręki na serwisie, bombardowanie trwało. I przynosiło efekty