PGE Skra to polski siatkarski Dream Team, najbogatszy i najlepszy polski klub, który zdobył ostatnio pięć tytułów mistrzowskich pod rząd i nie zamierza na tym poprzestać. Nie bez podstaw niektórzy zastanawiają się, czy zespół z Bełchatowa nie jest mocniejszy od reprezentacji Polski, która przecież we wrześniu w Izmirze zdobyła złoty medal mistrzostw Europy.
W Skrze grają nasi reprezentacyjni środkowi – Daniel Pliński i Marcin Możdżonek, przyjmujący – Bartosz Kurek i Michał Bąkiewicz oraz libero Piotr Gacek. Także Stephane Antiga, kapitan reprezentacji Francji, która w Turcji zdobyła srebrny medal, oraz były mistrz Europy i rozgrywający reprezentacji Hiszpanii Miguel Falasca.
Trener Jacek Nawrocki (zastąpił Argentyńczyka Daniela Castellaniego, gdy ten przeszedł do pracy z reprezentacją Polski) może także liczyć na atakującego Mariusza Wlazłego, nieobecnego w Izmirze z powodu kontuzji, kolejnego kadrowicza Michała Winiarskiego, który w minionym sezonie wygrywał Ligę Mistrzów z włoskim Itasem Trentino, oraz asa reprezentacji Czech Jakuba Novotnego.
Skra grała już raz w turnieju Final Four Ligi Mistrzów w sezonie 2007/2008 i zajęła trzecie miejsce, będąc organizatorem turnieju. Przed kilkoma tygodniami zdobyła w Dausze klubowe wicemistrzostwo świata. Na początku sezonu w bełchatowskim klubie nie ukrywano, że celem jest wywalczenie na boisku awansu do finałowego turnieju LM i zwycięstwo w tej rywalizacji.
Początek rozgrywek był jednak nieudany. Dream Team rodzi się bólach. Zimnym prysznicem dla zespołu, w którym reprezentanci kraju przesiadują na ławce rezerwowych, okazała się wyjazdowa porażka z hiszpańskim Cai Teruel 2:3, pomimo prowadzenia w setach 2:0. Ta przegrana śnić się będzie po nocach siatkarzom Skry.