Co do tego, że Skra znów zdobędzie mistrzostwo Polski, mało kto ma wątpliwości. Ten zespół, jeśli wszyscy są zdrowi, nie jest słabszy od naszej narodowej reprezentacji. I Skra mierzy wysoko.
W tym sezonie ważniejsza niż kolejny krajowy tytuł jest dla niej rywalizacja w Lidze Mistrzów. Ale wygrać turniej Final Four, nawet przed swoją publicznością w Łodzi, to nie będzie proste zadanie. Najpierw trzeba pokonać moskiewskie Dynamo, później Volley Trentino, najlepszy klubowy zespół świata, który prawdopodobnie upora się w półfinale ze Słoweńcami z Bledu.
Są nawet tacy, którzy twierdzą, że zespół z Trydentu jest silniejszy od reprezentacji Brazylii. Nie ulega wątpliwości, że ewentualny finał, w którym mistrz Polski zmierzyłby się z triumfatorem ubiegłorocznego Final Four, byłby wydarzeniem wspominanym przez lata.
Kolejne zwycięstwo Skry w krajowych rozgrywkach szerokim echem raczej się nie odbije. Porażka byłaby wielką sensacją. Kiedy siatkarze tego klubu odpadli z rywalizacji o Puchar Polski, pokonani przez Resovię, pisali o tym wszyscy. Następne niepowodzenie oznaczałoby zapewne trzęsienie ziemi w klubie, szczególnie w sytuacji gdyby nie powiodło im się też w Final Four.
W play off Skra zagra w pierwszej fazie z Pamapolem Siatkarzem Wieluń i niespodzianki być nie powinno. Ale później, gdy najpewniej przyjdzie jej grać z Resovią, wszystko się może zdarzyć. Drużyna z Rzeszowa, czwarta po sezonie zasadniczym, ma finezyjnego rozgrywającego, Brazylijczyka Rafaela Redwitza, solidny atak (Fin Mikko Oivanen i Białorusin Aleh Achrem) i naszego reprezentacyjnego libero Krzysztofa Ignaczaka. Jej trener, Ljubomir Travica, Chorwat z włoskim paszportem, marzy o grze w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie, a to będzie ostatnia szansa jego zespołu.