"Rz": Giovanni Guidetti, trener reprezentacji Niemiec twierdzi, że to pani, obok Marii Liktoras i Anny Podolec najbardziej przyczyniła się do porażki jego drużyny. Chyba miło to słyszeć?
Katarzyna Skowrońska:
Statystyki tego nie potwierdzają. Nie gram najlepiej i nie jestem z siebie zadowolona. Ale to nie ma najmniejszego znaczenia, gdy wygrywamy. Wolę mieć złe statystyki i kończyć mecze zwycięsko niż odwrotnie. Najbardziej budujące jest to, że jeśli jedna z nas ma chwilę słabości, to druga zrobi wszystko, by naprawić błąd. I za chwilę jest okazja do rewanżu. Atmosfera jest naprawdę dobra. Potrafimy się cieszyć na boisku, wzajemnie motywować. To scala drużynę.
To widać szczególnie, gdy pojawiają się problemy...
Nie zwieszamy głów, tylko walczymy. Mistrzostwem był czwarty set w meczu z Niemkami. One nam uciekły na niebezpieczną odległość, a my z zimną krwią odrabiałyśmy straty. Wiedziałyśmy co mamy grać, taktykę miałyśmy w głowie. Przypominałyśmy sobie tylko schematy rzucając krótkie hasła. Byłyśmy dziwnie spokojne, że wygramy.