Ten sukces wcale nie wynika ze słabości rywali. Liga stała na wyższym poziomie niż w ostatnich latach, a wyniki Pucharu Polski – wygrana Wkręt Metu Częstochowa – świadczą, że w gronie tych, którzy mogli realnie myśleć o detronizacji Skry, jest coraz więcej drużyn.
Niewiele przecież brakowało, by do półfinałów play-off awansowała Resovia Asseco Rzeszów. W tie-breaku decydującego piątego meczu z Mlekpolem w Olsztynie prowadziła 10:5.
Olsztyński AZS, jeden z najbogatszych zespołów w lidze obok Skry i Jastrzębskiego Węgla, ten tie-break ostatecznie wygrał i uniknął dzięki temu klęski. Ona oznaczałaby poważne problemy finansowe w przyszłym sezonie. Zwycięstwo w rywalizacji z Jastrzębskim Węglem o brązowy medal będzie teraz argumentem przetargowym w rozmowach ze sponsorami. Jastrzębski Węgiel zawiódł. Nie pomogli znakomicie grający Dawid Murek i pewny w ataku Robert Prygiel. Co więcej, w tym składzie ubiegłoroczni wicemistrzowie Polski nie mogą też liczyć na wielkie sukcesy w przyszłości. Pieniądze warto mieć, ale trzeba je mądrze wydawać. A w tym klubie nie wszystkie transfery były dobre.
Pod tym względem wzorem dla innych jest wciąż Skra. Prowadzona przez Argentyńczyka Daniela Castellaniego wyrosła na zespół europejskiej klasy. Potwierdzeniem tego był dobry występ w finałowym turnieju Ligi Mistrzów rozegranym w Łodzi.
Zacięty, choć przegrany pięciosetowy mecz ze sponsorowanym przez Gazprom Dynamem Kazań i wygrana ze słynnym Sisleyem Treviso to znak, że droga spokojnych przemian, jaką obrał prezes Skry Konrad Piechocki, jest mądrym rozwiązaniem. Tak naprawdę mistrzowi Polski do szczęścia potrzebny jest jeszcze tylko klasowy rozgrywający i libero.