Reklama
Rozwiń

Cieszyć się każdym dniem

Zmarła Agata Mróz. Miała 26 lat, była jedną z najlepszych polskich siatkarek, dwukrotną mistrzynią Europy. Dziewięć lat walczyła z chorobą krwi, odeszła nagle w środę, dwa tygodnie po przeszczepie szpiku

Aktualizacja: 05.06.2008 14:52 Publikacja: 05.06.2008 05:03

Cieszyć się każdym dniem

Foto: Fotorzepa, Michał Warda Mic Michał Warda

Miała 17 lat, gdy lekarze wypowiedzieli pierwszy raz tę groźną nazwę: zespół mielodysplastyczny. Nie białaczka, jak pisano w gazetach, nie nowotwór krwi, tylko choroba szpiku kostnego, która powoduje niedobór czerwonych i białych krwinek. Objawy: osłabienie, znacznie zmniejszona odporność na infekcje. Antybiotyki i leki przeciwbólowe nie działają. Nie można chodzić do supermarketów, do kina i kawiarni. Trzeba często badać krew, kłuć ręce, zostają blizny.

Zalecenie brzmiało: koniec ze sportem. Była wtedy mistrzynią Europy kadetek, kapitanem drużyny, środkową bloku. Miała za sobą pierwszy lot samolotem, pierwszy wyjazd zagraniczny i pierwszy ważny turniej. Po to trzy lata mieszkała w Internacie w Sosnowcu, a nie w rodzinnym domu w Tarnowie. Uparła się wyjechać do Szkoły Mistrzostwa Sportowego i zostać dobrą siatkarką.

W domu państwa Mrozów wszyscy są wysocy. Tata 196 cm, mama 175. Tata grał w koszykówkę w Unii Tarnów, mama była siatkarką. Dzieci urosły jak na drożdżach. Syn 213 cm, dwie córki ponad 190 cm. Agata wybrała siatkówkę, bo trochę bała się zderzeń na boisku.

Gdy wróciła z Sosnowca do Tarnowa, przestała myśleć o sporcie. Trzeba było zrobić maturę, chodzić do lekarza, myśleć o nowym sposobie na życie.

Po trzech latach sportowej pustki los popchnął ją jednak znowu do siatkówki. Odwiedzała siostrę grającą w drugoligowym klubie z Ostrowca Świętokrzyskiego, nie mogła ustać z boku, gdy inne dziewczyny odbijały piłkę. Lekarze spojrzeli na wyniki badań krwi i pozwolili na dwa, trzy treningi w tygodniu. Znów grała.

Zaczęły się transfuzje. Wykorzystała smutną sławę, by ludzie oddawali krew nie tylko dla niej

Znalazła się w kadrze dzięki temu, że Zbigniew Krzyżanowski, jej trener z SMS Sosnowiec, został trenerem reprezentacji. Jak usłyszał, że wróciła, przyjechał na mecz ligowy, popatrzył i wysłał powołanie. Gdy pojawiła się na zgrupowaniu, przywitał ją Andrzej Niemczyk, bo poprzednik zrezygnował. Sytuacja była trudna: on nie wiedział, kim jest ta łagodna blondynka, ona nie miała pojęcia co to za trener o chropawym głosie i szorstkich manierach.

– Pomyślałam, że może mnie wyrzucić po trzech dniach, ale musiałam spróbować. Nie chciałam żałować – mówiła. Została, zdobyła w Ankarze pierwsze złoto mistrzostw Europy.

Z tamtych mistrzostw zapamiętała trzygodzinny test antydopingowy, czekanie w bocznej salce na wynik meczu Włoszek z Bułgarkami, który decydował, czy Polki zagrają o medale, podglądanie tego spotkania na małym monitorze ekipy telewizyjnej wbrew zakazowi trenera i wreszcie finał.

Dwa lata później w Chorwacji Polki obroniły tytuł, znów zostały „Złotkami”. Japończycy nakręcili o Agacie Mróz film dokumentalny. Zgodziła się na odważną sesję w męskim magazynie.

– Krew we mnie krótko żyje – powiedziała dziennikarzowi po kolejnym zaostrzeniu choroby. Walczyła z nią na swój sposób.

– Staram się żyć każdym dniem, cieszyć się tym, co przynosi. Myśleć o tym, co dobre, a nie złe. Bo tak jest łatwiej. Nie przejmować się tym, co było, ani tym, co mnie jeszcze czeka – mówiła. Zaczęły się transfuzje, zbliżała się konieczność przeszczepu szpiku. Wykorzystała smutną sławę, by ludzie oddawali krew nie tylko dla niej.

Musiała zrezygnować z mistrzostw świata, pojechała grać do Hiszpanii, bo w tamtejszej lidze jest trochę lżej niż w polskiej, do tego klub dał jej lekarza hematologa. Wciąż była dzielna, wciąż dobrze grała w siatkówkę, kto nie wiedział, nie domyślał się, co przechodziła. W wywiadach coraz częściej wspominała: – Żyję chwilą. Nie warto wszystkiego planować. Życie i tak pisze swój własny scenariusz.

W 2007 roku przerwała karierę, wróciła do Polski, w czerwcu wzięła ślub, chciała mieć dziecko. Dwa miesiące temu urodziła córkę, dotknęła jej dłoni (lekarze nie pozwolili na więcej) i ze szpitala porodowego w Warszawie pojechała prosto do Wrocławia na operację przeszczepu szpiku. Dawca był z Niemiec, zgodność duża, ale choroba była szybsza. Nowy szpik nie zdążył wytworzyć komórek odpornościowych, infekcja przebiegła gwałtownie, wstrząs septyczny był za silny. Profesorowie mówili, że może zabrakło kilku dni.

Jeszcze o drugiej w nocy jechaliśmy po leki. Była szansa, ale zabrakło czasu i szpik nie zaczął działać. Nie mamy do nikogo żalu, tak miało być. Agata urodziła córeczkę, która ma dzisiaj dwa miesiące. Do samego końca powtarzała, że jeśli miałaby jeszcze raz podejmować decyzję – dziecko czy własne zdrowie, to nigdy by jej nie zmieniła. Córeczka była czymś najwspanialszym, co ją w życiu spotkało.

Zbigniew Krzyżanowski - były trener reprezentacji

Poznałem ją na samym początku kariery, gdy przyjmowaliśmy ją do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Początkowo koleżanki w grupie nawet nie chciały z nią ćwiczyć, gdyż nie potrafiła dobrze odbić piłki. Szybko jednak robiła postępy. Była bardzo dobrą środkową, już jako juniorka jedną z najlepszych na świecie. Po przerwie zaproponowałem jej grę w Stali Bielsko-Biała i reprezentacji Polski seniorek, którą wówczas prowadziłem. Powołanie to stało się swego rodzaju sensacją. Wielu trenerów nie znało wówczas dobrze Agaty. W Bielsku-Białej zdobyła mistrzostwo i Puchar Polski. Robiła błyskotliwe postępy. Zaczęły interesować się nią czołowe kluby Europy – wybrała Gruppo 2002 Murcia, budowany z myślą o podboju Europy. Była dziewczyną ciepłą i lubianą przez otoczenie, choć trzymała się z boku i zbytnio nie uczestniczyła w życiu towarzyskim. Miała dobry kontakt z dziennikarzami. Doskonale rozumiała obecne czasy i wiedziała, jak ważny jest dobry wizerunek medialny. Miała zawsze mocną osobowość. W ostatnich miesiącach jej choroby byłem przekonany, że wygra, tak jak miało to miejsce przed kilkoma laty.

Andrzej Niemczyk - były trener reprezentacji

Straciliśmy wspaniałą siatkarkę. Agata brała życie takie, jakim jest, wiedziała, że na wyniki trzeba ciężko pracować. Rozmawiałem z nią po urodzeniu dziecka, do końca mówiła, że ma o co walczyć. Jestem wstrząśnięty tą wiadomością. Ze względu na swą chorobę musiała przerwać treningi, ale gdy stan jej zdrowia zaczął się poprawiać, byliśmy wszyscy bardzo szczęśliwi. Agata zawsze potrafiła cieszyć się z drobiazgów.

Mirosław Drzewiecki - minister sportu

To wielka szkoda, że tak wspaniali ludzie odchodzą tak szybko. Była znakomitą zawodniczką i bardzo dzielną dziewczyną. Wspierała ją cała Polska, masa ludzi oddawała dla niej krew. Wydawało się, że wreszcie jest na dobrej drodze i wróci do zdrowia. Niestety, zgasła w chwili, gdy nikt się tego nie spodziewał.

Katarzyna Gajgał - środkowa reprezentacji Polski

Ta tragiczna informacja dotarła do nas w trakcie treningu. Jak to usłyszałyśmy, był jeden wielki płacz. Nie możemy myśli pozbierać, ciężko jest w coś takiego uwierzyć. Ja wciąż nie wierzę. Na boisku walczyła z całych sił. To wynikało zapewne z tego, że już wcześniej przeszła przez chorobę. Była świetną zawodniczką. Mimo choroby miała pozytywne podejście do życia. Starała się korzystać z każdego dnia. Nie dawała po sobie poznać, że coś ją trapi.

Elżbieta Handzlik - trener odnowy w BKS Bielsko-Biała

To była wspaniała kobieta. Nigdy nie mówiła, że to koniec albo że się poddaje. Stawiałam ją za wzór dla innych dziewczyn. Rozmawiała o tej chorobie tak szczerze, spokojnie. Traktowała to jak dopust boży. —k.r, pap,onet.pl

Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku