O tym, że Polska po raz pierwszy w historii będzie organizatorem mistrzostw świata w siatkówce, mówiono głośno od kilku miesięcy. Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław Przedpełski zapewniał, że najważniejsza postać w światowych władzach, wszechwładny, choć już tylko honorowy prezes FIVB Ruben Acosta, jest po naszej stronie.
Ostateczne decyzje zapadły niedawno, podczas igrzysk w Pekinie. Stamtąd menedżer polskiej drużyny Witold Roman przywiózł umowę wręczoną mu przez Acostę.
– Teraz mogę już o tym powiedzieć – tłumaczył były reprezentacyjny środkowy, wchodząc na konferencję prasową w warszawskim hotelu Bristol. Tam wczoraj podpisano kontrakt pomiędzy Międzynarodową Federacją Piłki Siatkowej (FIVB) i Polsatem. Ta stacja nabyła wyłączne prawa do pokazywania i produkowania sygnału z mistrzostw. Swój podpis na kontrakcie złożył między innymi nowy prezydent FIVB Jizhong Wei, który zastąpił Acostę. Chińczyk podkreślił, że przyznanie Polsce organizacji mistrzostw w 2014 roku jest w dużej mierze zasługą prezesa Przedpełskiego, który zabiegał o to od dawna.
Doktor Ruben Acosta ma 74 lata, złotą bransoletę na prawej ręce, widoczny sygnet z cennego kruszcu i markowy zegarek. Niewysoki, pewny siebie Meksykanin chętnie odpowiada na pytania. Obok, jak zawsze, kręci się żona Malu. Robi pamiątkowe zdjęcia, gdy mąż udziela wywiadów.
Ostatnio usunął się w cień, formalnie oddał władzę, ale nikt nie ma wątpliwości, że to on z tylnego siedzenia wciąż rządzi federacją przynoszącą milionowe zyski. On wymyślił komercyjną Ligę Światową i World Grand Prix, on żelazną ręką prowadził FIVB do finansowych sukcesów przez ostatnie 24 lata. I kiedy mówi, że przyznanie Polsce organizacji mistrzostw świata jest nie tylko wyróżnieniem, ale też wyzwaniem cywilizacyjnym, to nie jest to ostrzeżenie, tylko dobra rada, by nie zaprzepaścić ogromnej szansy, która znów staje przed naszą siatkówką.