Tym razem stawka spotkania nie sparaliżowała drużyny z Bełchatowa. Daniel Castellani, trener Skry, podobnie jak w poprzednim meczu z VfB Friedrichshafen nie mógł skorzystać z leczących kontuzję Stephane’a Antigi, Janne Haikkinena i Marcina Możdżonka. Na szczęście zagrał Mariusz Wlazły, którego zabrakło w przegranym ligowym spotkaniu z Jastrzębskim Węglem.
Po pierwszym secie, wygranym przez Skrę 25:16, nastroje były znakomite. Znacznie lepiej niż ostatnio spisywał się Dawid Murek, dzielnie wspierał go Michał Bąkiewicz. A kiedy nie ma problemów z przyjęciem, to hiszpański rozgrywający Miguel Angel Falasca ma szansę pokazać klasę. Tak też było w Atenach. Wreszcie rozdzielał piłki tak, jak oczekiwano. Atakowali i zdobywali punkty nie tylko skrzydłowi, ale i środkowi.
Decydujący był drugi set. Skra prowadziła 14:12, ale straciła sześć kolejnych punktów (14:18) i gospodarze zwietrzyli szansę na zwycięstwo nie tylko w tym secie, ale i w całym meczu. Na szczęście Castellani wziął czas, kiedy trzeba, spokojnie wytłumaczył, gdzie tkwi problem, i kilka minut później to Skra miała piłkę setową (26:25).
Wymiana ognia trwała jednak jeszcze długo. Sprytem popisał się Gerić, do niedawna podstawowy gracz reprezentacji Serbii, i Panathinaikos stanął przed szansą wygrania tej partii (26:27). Na szczęście Bąkiewicz potwierdził, że tego dnia warto było na niego stawiać, i skutecznym atakiem doprowadził do wyrównania. Po chwili huknął serwisowego asa i Skra wygrała seta.
Osiemnastokrotny mistrz Grecji po tym ciosie już się nie pozbierał. Spotkanie zakończyło się wygraną Skry 3:0.