Kiedy w połowie drugiego seta trener Bogdan Serwiński przy stanie 16:12 dla Eczacibasi mówił swoim zawodniczkom, że można przecież wygrać ten mecz przegrywając 0:2 w setach, widać było, że chce jak najszybciej zdjąć presję ze swych zawodniczek.
I udało się. Chwilę później wprowadził na boisko Joannę Kaczor i Milenę Rosner (obie reprezentowały Polskę na igrzyskach w Pekinie), mecz się wyrównał i to Muszynianka wygrała seta, którego Serwiński już wcześniej poświęcił.
Prawdopodobnie mistrzynie Polski wygrałyby cały mecz 3:1, gdyby nie pechowy błąd rozgrywającej Izabeli Bełcik w decydującej fazie kolejnej partii. Mokra piłka uciekła jej z palców i zamiast skutecznego ataku był punkt dla rywalek. Ten trzeci, dramatyczny set, wygrany przez Eczacibasi 28:26 zadecydował o losach całego spotkania.
Czwarty od początku do końca toczył się już pod dyktando drużyny z Istambułu. Większość piłek kierowano do znakomicie grającej tego dnia Mirki Franci, Kubanki z włoskim paszportem, która atakowała ze skutecznością 62 procent.
O tym, że właśnie ona będzie najgroźniejsza w tureckim zespole, mówiła między innymi Katarzyna Skowrońska, której Scavolini Pesaro grało z Eczcibasi w fazie grupowej Ligi Mistrzyń. Atakująca reprezentacji Polski zwracała też uwagę na leworęczną Amerykankę Nancy Metcalf i Serbkę Vesnę Citaković, bo to one trzy tak naprawdę stanowią o sile drużyny znad Bosforu.