Reklama

Miało być zupełnie inaczej

Zamiast zwycięstwa Fakro Muszynianki w Muszynie jest porażka z Eczacibasi Stambuł i nadzieja, że w rewanżu będzie lepiej. Awans do finału wciąż możliwy

Aktualizacja: 06.03.2009 01:27 Publikacja: 05.03.2009 21:04

Kiedy w połowie drugiego seta trener Bogdan Serwiński przy stanie 16:12 dla Eczacibasi mówił swoim zawodniczkom, że można przecież wygrać ten mecz przegrywając 0:2 w setach, widać było, że chce jak najszybciej zdjąć presję ze swych zawodniczek.

I udało się. Chwilę później wprowadził na boisko Joannę Kaczor i Milenę Rosner (obie reprezentowały Polskę na igrzyskach w Pekinie), mecz się wyrównał i to Muszynianka wygrała seta, którego Serwiński już wcześniej poświęcił.

Prawdopodobnie mistrzynie Polski wygrałyby cały mecz 3:1, gdyby nie pechowy błąd rozgrywającej Izabeli Bełcik w decydującej fazie kolejnej partii. Mokra piłka uciekła jej z palców i zamiast skutecznego ataku był punkt dla rywalek. Ten trzeci, dramatyczny set, wygrany przez Eczacibasi 28:26 zadecydował o losach całego spotkania.

Czwarty od początku do końca toczył się już pod dyktando drużyny z Istambułu. Większość piłek kierowano do znakomicie grającej tego dnia Mirki Franci, Kubanki z włoskim paszportem, która atakowała ze skutecznością 62 procent.

O tym, że właśnie ona będzie najgroźniejsza w tureckim zespole, mówiła między innymi Katarzyna Skowrońska, której Scavolini Pesaro grało z Eczcibasi w fazie grupowej Ligi Mistrzyń. Atakująca reprezentacji Polski zwracała też uwagę na leworęczną Amerykankę Nancy Metcalf i Serbkę Vesnę Citaković, bo to one trzy tak naprawdę stanowią o sile drużyny znad Bosforu.

Reklama
Reklama

Już po zakończeniu spotkania Mirka Francia powie, że wszystko jeszcze możliwe i wcale nie jest pewna, że to jej zespół zagra w finale Ligi Mistrzyń w Perugii. Atakująca tureckiego zespołu (32 punkty) w pomeczowych wywiadach była miła i podkreślała bardzo dobrą grę polskich atakujących, Kamili Frątczak i Joanny Kaczor, ale prawda jest taka, że droga do finału jest teraz znacznie dłuższa dla Polek niż dla niej i jej koleżanek.

Bogdań Serwiński nie rozpaczał, nie narzekał na sędziów, choć kilka straconych punktów było wątpliwych, tylko powiedział, że jego zespół będzie jeszcze walczył o awans w rewanżu za tydzień.

– Mogliśmy ten mecz wygrać 3:0, a przegraliśmy 1:3, więc dlaczego w Istambule nie może być odwrotnie? Zdaniem trenera Muszynianki o porażce zadecydowały dwa elementy: słabsze przyjęcie i serwis. – To my mieliśmy lepiej zagrywać i zaskoczyć rywalki dobrym odbiorem. Niestety, było odwrotnie. Z bloku też nie jestem zadowolony. Zabrakło stabilności, szczególnie, gdy próbowaliśmy zatrzymać Mirkę Francię – mówił po porażce trener, który wierzy, że wygra za tydzień.

[i]Pierwszy mecz II rundy play-off: Fakro Muszynianka – Eczacibasi Stambuł 1:3 (23:25, 26:24, 26:28, 20:25).[/i]

Kiedy w połowie drugiego seta trener Bogdan Serwiński przy stanie 16:12 dla Eczacibasi mówił swoim zawodniczkom, że można przecież wygrać ten mecz przegrywając 0:2 w setach, widać było, że chce jak najszybciej zdjąć presję ze swych zawodniczek.

I udało się. Chwilę później wprowadził na boisko Joannę Kaczor i Milenę Rosner (obie reprezentowały Polskę na igrzyskach w Pekinie), mecz się wyrównał i to Muszynianka wygrała seta, którego Serwiński już wcześniej poświęcił.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Siatkówka
Startuje PlusLiga siatkarzy. Nowi bohaterowie się przydadzą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Siatkówka
Jakub Kochanowski dla „Rzeczpospolitej". „Nie ma czasu na refleksje i odpoczynek"
Siatkówka
Tomasz Fornal dla „Rzeczpospolitej". „Mieliśmy swoje problemy, których nie udało się przezwyciężyć"
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama