Reklama

Biesiada uniewinniony

Były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej nie popełnił żadnego przestępstwa. Tak uznał w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie

Publikacja: 25.04.2009 02:55

Janusz Biesiada wierzy, że wyrok ucina dyskusję o jego winie

Janusz Biesiada wierzy, że wyrok ucina dyskusję o jego winie

Foto: PAP

Sąd oczyścił 51-letniego Janusza Biesiadę ze wszystkich zarzutów postawionych w akcie oskarżenia. Prokuratura żądała dla byłego prezesa trzech lat pozbawienia wolności i grzywny w wysokości 75 tysięcy złotych.

Zarzucano mu m.in. posługiwanie się w styczniu 2001 roku podczas zjazdu PZPS podrobionym dokumentem oraz niezgodne z przepisami wykorzystywanie dotacji budżetowych, które były przy tym nieprawidłowo rozliczane.

Mirosław Przedpełski, następca Biesiady na stanowisku prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej, jest zaskoczony wyrokiem. – Ale dodam od razu, że nie znam dokładnie sprawy, nie będę więc decyzji sądu komentował. Jestem zajęty czym innym. Patrzę w przyszłość, a nie w przeszłość. To bardziej twórcze – powiedział „Rz” Przedpełski.

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił też wszystkie zarzuty przeciwko głównemu księgowemu PZPS Krzysztofowi Kosowskiemu, dla którego prokurator domagał się 1,5 roku pozbawienia wolności i 50 tysięcy złotych grzywny, oraz uniewinnił byłą pracownicę PZPS Aleksandrę Kolasińską. Prokuratura żądała dla niej sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na trzy lata i grzywny w wysokości 3 tysięcy złotych. Zdaniem mecenasa Pawła Brożka, który bronił Biesiady, sąd zmasakrował akt oskarżenia warszawskiej prokuratury. Uznał, że były prezes nigdy nie popełnił przestępstwa, a cała sprawa była przez prokuraturę od początku prowadzona tendencyjnie w poszukiwaniu winnego – tłumaczył Brożek w rozmowie z PAP.

Problemy Janusza Biesiady zaczęły się jesienią 2001 roku. Jeden z członków zarządu zadał wtedy kilka trudnych pytań dotyczących sfałszowania audytu i nierozliczonych zaliczek na kwotę 620 tysięcy złotych, które pobrali pracownicy związku, a już 14 stycznia 2002 roku Biesiada podał się do dymisji. Zastąpił go Tadeusz Sąsara, a rewolucja w związku stała się faktem. Legendarny Hubert Wagner, przed śmiercią sekretarz generalny PZPS, mówił, że związek tonie w długach, a on nie ma za co zapłacić sprzątaczce. Biesiady bronił szef światowej siatkówki Ruben Acosta, ale zarzuty wyglądały na poważne. Długi związku oszacowano wtedy na 4,28 miliona złotych, podano listę wierzycieli i skierowano sprawę do prokuratury.

Reklama
Reklama

[wyimek]Choć byłem tylko prezesem małego organizmu społecznego, strzelano do mnie z armat - Janusz Biesiada[/wyimek]

Główny oskarżony nie chciał się jednak poddać. 15 kwietnia tego samego roku znów był prezesem. Podczas nadzwyczajnego zjazdu pokonał w drugiej dogrywce stosunkiem głosów 34:32 Małgorzatę Zielińską (prezes zarządu Warszawskiej Fabryki Platerów Hefra), a tydzień później wycofał się główny sponsor Plus GSM, nie chcąc mieć z PZPS nic wspólnego.

Wojna trwała na całego. Zakończyło ją dopiero walne zgromadzenie sprawozdawczo-wyborcze po igrzyskach w Atenach, jesienią 2004 roku. Nie pomogło płomienne przemówienie Biesiady, który niczym samotny kowboj toczył walkę do końca. – Nie pozwolę, by mówili: Był sobie prezesik, który wydymał związek na kilkanaście milionów. Jeśli jest zarzut, że zdefraudowałem 8 milionów, to dlaczego nie siedzę jeszcze w więzieniu? – pytał delegatów podniesionym głosem. I kończył słowami: – Nie ukradłem grosza. Mogę o tym zapewnić.

Zjazd opuścił jednak przegrany. Pogratulował tylko nowemu prezesowi Mirosławowi Przedpełskiemu i szybkim krokiem opuścił warszawski hotel Marriott. Rozpoczął inną, poważniejszą walkę, by nie trafić do więzienia.

Teraz może już chodzić z podniesionym czołem, gdyż sąd nie podzielił nawet w części opinii organów Polskiej Konfederacji Sportu, która przed laty miała wykazać nieprawidłowości finansowe w PZPS. Co więcej, w trakcie postępowania żadnemu z oskarżonych nie udowodniono nawet zamiaru popełnienia przestępstwa.

– Nigdy nikogo nie szkalowałem, nie będę więc i teraz, ale jedno mogę dziś powiedzieć: to, w co mnie wmanewrowano, zawdzięczam swoim dawnym kolegom ze związku – powiedział Biesiada „Rz” po ogłoszeniu wyroku. – A później umiejętnie rozpętano medialną nagonkę, która miała mnie zniszczyć jeszcze przed wyrokiem sądu. I choć byłem tylko prezesem małego organizmu społecznego, jakim jest Polski Związek Piłki Siatkowej, to strzelano do mnie z armat, a sprawie, którą mógł szybko wyjaśnić jeden sprawny, ale i bezstronny biegły, nadano rangę niemal równej aferze Rywina.

Reklama
Reklama

Były prezes ma sporo racji w tym, co mówi. Medialny wyrok zapadł szybko i brutalnie. Nikt nie słuchał wyjaśnień Biesiady, choć sprawa była skomplikowana i trudna do rozstrzygnięcia. Od chwili, kiedy skierowano ją do prokuratury, poruszał się już z łatką malwersanta i grabarza polskiej siatkówki. – Nakręcono wiele rzeczy tylko po to, by się mnie pozbyć i przejąć władzę. Trzeba przyznać, że zrobiono to skutecznie, ale czy ktoś policzy, ile pieniędzy wyrzucono w błoto, by mnie posłać za kratki? – pyta teraz Biesiada.

Nie chce na razie mówić zbyt wiele o tym, co go spotkało. Wie, że to dopiero wyrok w pierwszej instancji, ale to, co usłyszał w sądzie, daje wiarę w lepszą przyszłość. Na siatkówkę nigdy się nie obrażał, więc niczego nie wyklucza. – Praca w PZPS, najpierw jako sekretarza generalnego, a później prezesa, była ważnym etapem, ale nie celem mojego życia. Najważniejsze, że ten wyrok przecina dyskusje o malwersancie Biesiadzie – kończy z ulgą.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/mail][/i]

Sąd oczyścił 51-letniego Janusza Biesiadę ze wszystkich zarzutów postawionych w akcie oskarżenia. Prokuratura żądała dla byłego prezesa trzech lat pozbawienia wolności i grzywny w wysokości 75 tysięcy złotych.

Zarzucano mu m.in. posługiwanie się w styczniu 2001 roku podczas zjazdu PZPS podrobionym dokumentem oraz niezgodne z przepisami wykorzystywanie dotacji budżetowych, które były przy tym nieprawidłowo rozliczane.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Siatkówka
Startuje PlusLiga siatkarzy. Nowi bohaterowie się przydadzą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Siatkówka
Jakub Kochanowski dla „Rzeczpospolitej". „Nie ma czasu na refleksje i odpoczynek"
Siatkówka
Tomasz Fornal dla „Rzeczpospolitej". „Mieliśmy swoje problemy, których nie udało się przezwyciężyć"
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Syndrom sezonu poolimpijskiego
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Siatkówka
Mistrzostwa świata siatkarzy. Męczarnie na koniec, ale Polacy mają medal
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama